Przedszkole Publiczne Nr 10 w Łomży

 

Nawigacja

Beata Kościuczuk

CIEKAWOSTKI DLA RODZICÓW

CIEKAWOSTKI DLA RODZICÓW

 

Jak  ułatwić start przyszłemu przedszkolakowi?

Z moich kilkuletnich doświadczeń w pracy z dziećmi, które przychodzą do przedszkola po raz pierwszy wynika, że co roku jest całkiem spora liczba dzieci niezupełnie do przedszkola przygotowanych. W związku z powyższym ich okres adaptacji w grupie jest dłuższy niż innych i radzą sobie gorzej z wieloma zadaniami, co rodzi niepotrzebne stresy.

Tymczasem rodzice mogą dziecku pomóc, przygotowując je do regularnego pobytu w przedszkolu. Wielu rodziców robi to intuicyjnie, ponieważ w gruncie rzeczy chodzi o kilka prostych, praktycznych zasad. Są jednak osoby nie do końca świadome tego, jak to zrobić, a codzienny pośpiech i rutyna sprawiają, że postępują wręcz odwrotnie, niż byłoby wskazane.

Na czym polega przygotowanie dziecka do przedszkola?

Żeby stało się to dla nas logiczne i oczywiste, wyobraźmy sobie, że oto nasze dziecko, nasze oczko w głowie, stanie się członkiem grupy i to grupy dość licznej, bo nawet 25- osobowej. Będzie otrzymywało wobec tego mniej uwagi ze strony opiekującej się nim osoby dorosłej. Dlatego byłoby dobrze, gdyby radziło sobie z podstawowymi codziennymi czynnościami, takimi jak: korzystanie z toalety, mycie rąk i zębów, ubieranie się i rozbieranie.

Nie oznacza to, że dziecko będzie pozbawione pomocy przy tego typu czynnościach i że wszystkie musi mieć już świetnie opanowane, ale o ileż pewniej będzie się czuło, gdy nie będzie musiało za każdym razem wołać o pomoc. Rodzice często, spiesząc się rano do pracy, odruchowo ubierają dziecko z góry na dół jak bezwolnego manekina, zapominając, że ono może zrobić to samo. Zapewne potrwa to dłużej, pewnie coś zostanie ubrane tył na przód , ale naprawdę warto zorganizować sobie poranek w taki sposób, aby dziecko mogło ćwiczyć te umiejętności .

Pobyt w grupie

Wśród dzieci przebywających w przedszkolu rodzi się konieczność wspólnego korzystania z zabawek, dzielenia się, nawiązywania relacji i rozwiązywania konfliktów. Jeśli dziecko nie posiada rodzeństwa, jest to dla niego szczególnie trudne. Warto je oswoić z takimi sytuacjami, zabierając je np. do znajomych, którzy mają dzieci i tam zachęcić do wspólnej zabawy. Poobserwujmy, jak dziecko radzi sobie w grupie, czy nawiązuje kontakty z rówieśnikami.

Pożegnania

Dla wielu dzieci i rodziców najtrudniejsze bywają poranne rozstania. Rozpaczliwy płacz dziecka bardzo boli rodziców, zaczynają się wtedy często nie mające końca uściski i obietnice szybkiego powrotu. Tymczasem powołując się na doświadczenie wielu nauczycielek i swoje własne mogę powiedzieć, że krótkie „żołnierskie” pożegnanie jest najskuteczniejsze, a obietnice nie mające pokrycia to najgorsza rzecz z możliwych. Dziecko widząc, że poprzez płacz i histerię zatrzymuje rodzica, będzie kontynuować tą strategię, dlatego dla jego dobra po krótkim pożegnaniu (w którym jak najbardziej powiedzmy dziecku, że bardzo je kochamy i mocno je przytulmy) powinniśmy szybko wyjść. Jeśli mówimy, kiedy po nie przyjdziemy, to dotrzymujmy słowa i powiedzmy raczej: przyjdę po drugim daniu, po podwieczorku itp. a nie: przyjdę o czwartej, bo to ostatnie nie jest dla dziecka zbyt zrozumiałe.

Żeby nie przeżywać podobnych dylematów, dobrze byłoby przyzwyczaić dziecko do pozostawania pod opieką innych osób. Wiele przedszkoli czy klubów dla dzieci organizuje zajęcia adaptacyjne już od drugiego roku życia, byłaby to świetna okazją do stopniowego przyzwyczajania dziecka do rozstania z rodzicem.


Artykuł przygotowany przez Lidię Głogowską

 

Małe dziecko - Zdrowie i rozwój

PROSTE ZASADY DLA ZDROWIA TWOJEGO DZIECKA!!!

Szczęśliwe dziecko, to dziecko cieszące się także dobrym zdrowiem. Jako rodzic, jesteś w stanie zrobić bardzo dużo, aby uchronić je przed groźnymi infekcjami? Jednak, jak w każdej dziedzinie życia, lepiej zapobiegać niż borykać się z przykrymi skutkami. A wcale nie trzeba tak wiele, żeby maluch miał silną odporność.   Gdy Twoje dziecko choruje, bardzo przeżywasz jego zły stan, pogarszające się samopoczucie i pojawiające się dolegliwości. Maluch męczy się z nękającą go infekcją. Ty trudzisz się i wymyślasz coraz to nowsze sposoby na podawanie mu niesmacznych leków, które dziecko koniecznie musi przyjmować, aby w pełni móc wrócić do zdrowia. A maluch ma ograniczoną swobodę, bo zamiast cieszyć się zabawą z rówieśnikami, musi leżeć w łóżku. Jeśli za oknem panuje szaruga i chłód, mniejszy żal malucha. Ale jeśli jest ciepła, słoneczna pogoda, a on musi walczyć z ciągle powracającą gorączką, bardzo przeżywa swój stan. A przecież poprzez trzymanie się pewnych zaleceń, możesz uchronić dziecko przed takimi sytuacjami. Po prostu musisz wzmocnić jego odporność.

Wietrz i nie przegrzewaj!

Nie zdajesz sobie sprawy jak wiele dobrego może przynieść codzienne wietrzenie mieszkania. Nierzadko zapominasz o nim, albo nie przywiązujesz do niego po prostu zbyt dużej uwagi. Podczas ciepłych i słonecznych dni nie boisz się otwierać okien, gorzej jest jednak, gdy za oknem panuje chłód lub pada deszcz.  A wietrzyć powinnaś bez względu na warunki pogodowe panujące na zewnątrz. Bardzo ważne jest, aby w mieszkaniu następowała wymiana powietrza. Zamknięte i niewietrzone pomieszczenia są skupiskiem wirujących w powietrzu bakterii i powodem braku dostawy do organizmu odpowiedniej ilości tlenu we wdychanym powietrzu. A gdy dodatkowo ze względu na porę roku lub bardziej chłodne dni masz włączone ogrzewanie, dość często zdarza Ci się przesadzić i temperatura na termometrze zawieszonym na ścianie pokazuje 23 lub nawet 24˚C. Nie wolno doprowadzać do tak wysokich temperatur. Powietrze jest wtedy nadmiernie wysuszone i bardzo łatwo zniszczyć naturalne bariery ochronne organizmu dziecka. Przy wyjściu na dwór lub zmianie otoczenia będzie często chorować. Suche powietrze wysusza śluzówkę jamy ustnej i nosa. Zwracaj, zatem uwagę, aby domowy wskaźnik temperatury nie przekraczał 21˚C. A w czasie pór grzewczych dbaj o odpowiednie nawilżenie powietrza. Wieszaj na kaloryferach nawilżacze, nie bój się powiesić na suszarce przenośnej w mieszkaniu paru mokrych świeżo upranych ręczników lub zafunduj wszystkim domownikom elektroniczny nawilżacz powietrza. Nie pozwalaj swoim dzieciom przebywać długo w pomieszczeniach klimatyzowanych.

Nie rób z dziecka biernego palacza!

To, że w ogóle nie palisz nie oznacza, że Twoje dziecko nie jest narażone na wdychanie dymu papierosowego. Zagrożenie to czyha tak naprawdę w wielu miejscach. Wybierasz się z mężem i dziećmi do rodziny lub znajomych z wizytą? Podczas wspólnych biesiad, nie wszyscy palacze potrafią się odpowiednio zachować         i palić na zewnątrz lub w wyznaczonym do tego miejscu. Nie przejmuj się tym, ze nie jesteś u siebie i zwyczajnie nie wypada Ci palącej w obecności Twoich dzieci osobie zwrócić uwagę, że nie powinna tego zrobić i powinna zgasić papierosa. Tylko zareaguj. Jeśli będzie to bystra i w miarę odpowiedzialna osoba, zrozumie, nie obrazi się i pójdzie zapalić na dwór. Jeśli nie zrobi tego, zabierz dzieci z pomieszczenia, w którym unosi się dym tytoniowy. Bierne palenie powoduje więcej uszkodzeń w organizmie dorosłego człowieka, niż samo palenie papierosów. A co dopiero w organizmie dzieciaka. Jeżeli jesteś na przystanku autobusowym lub w innym miejscu publicznym, w którym znajdujesz się w danym momencie, bo masz do tego prawo lub taką potrzebę, a ktoś lekceważy obowiązujący w tym miejscu zakaz palenia, zwróć mu uwagę. Brak reakcji jest gorszy od reakcji nawet tej niewłaściwej. Bo daje wyraz pewnego rodzaju przyzwolenia dla osób łamiących obowiązujące zasady. A chodzi przecież w tym wypadku o zdrowie Twojego dziecka. Nawet, jeśli jesteś na spacerze z dzieckiem w parku i umówiłaś się tam z koleżanką, która też ma dziecko, ale pali przy nim bez zastanowienia. Nie obawiaj się jej zdenerwowania z powodu Twojej prośby o niepalenie w obecności dzieci. Przy okazji powiedz jej, że źle postępuje. Jeśli będzie troskliwą i mądrą matką, przyjmie krytykę i zgasi papierosa. Być może już nigdy nie zapali przy swoim dziecku?

Spaceruj i jeszcze raz spaceruj!

Nie ma lepszej metody na wzmocnienie odporności malucha i utrzymanie go w dobrej kondycji fizycznej, jak codzienne chodzenie z nim na spacery. Podczas takiego wyjścia, dziecko najczęściej ma możliwość zyskania sporej dawki ruchu na świeżym powietrzu, co bardzo korzystnie wpływa na jego układ odpornościowy. Najlepszą porą na spacer wydaje się być ciepła i słoneczna pogoda, gdy niebo jest bezchmurne i cieszy oko swoim błękitem. Owszem, wtedy takie wyjście jest bardzo przyjemne i dale więcej możliwości zapuszczania się na dłuższe trasy. Ale ważne jest, to, aby spacerować z maluchem także podczas tych chłodniejszych dni, gdy nie chce nam się nawet nosa wystawić za drzwi frontowe. A wtedy też należy zadbać o dostęp malucha do świeżego powietrza i ruchu. Przyzwyczajenie organizmu do różnych temperatur panujących na zewnątrz, nie spowoduje w późniejszym czasie pojawienia się infekcji przy lekkiej zmianie pogody na gorszą. Dziecko, które systematycznie przebywa na świeżym powietrzu nie ma problemu z apetytem, ma lepsze krążenie, jest bardziej dotlenione i zyskuje w naturalny sposób witaminę D, tak ważną w rozwoju malucha i wytwarzaną na skórze dzięki promieniom słonecznym. Korzystaj, więc z tej bezpłatnej i łatwo dostępnej, a jakże korzystnej dla Twojego dziecka formy wzmacniania jego odporności.

                                                                          Odpowiednio ubieraj!

Niby taka banalna sprawa jak ubieranie, a tyle można przez niewłaściwy dobór stroju popsuć. Bo ten, zawsze powinien być dostosowany do panujących warunków pogodowych. Błędne jest przekonanie, że im cieplej ubierzesz dziecko podczas chłodniejszych dni, tym cieplej mu będzie i się nie rozchoruje. Za gruba warstwa ubrania, nawet, gdy jest bardzo zimno powoduje przegrzanie organizmu i dziecko się tylko spoci. Najlepszą metodą jest tak zwana metoda na cebulkę. A znaczy to dokładnie tyle, co ubieranie warstwami. Co ułatwi Ci ewentualne założenie dodatkowej warstwy lub zdjęcie którejś z nich. Jeśli dziecko ma siedzieć podczas wyjścia w wózku, bo nie chce biegać, albo po prostu jeszcze nie chodzi powinno mieć na sobie o jedną warstwę więcej niż Ty sama. Jeśli aktywnie bierze udział w wyjściu, szybko maszeruje lub biega, musi mieć o jedną warstwę mniej. Pamiętaj o nakryciu głowy malucha. Nawet, jeśli jest słoneczny dzień, a wieje silny i porywisty wiatr nie zapomnij o założeniu maluchowi cieńszej czapeczki lub chustki.

                                                              Nie lekceważ pierwszych objawów infekcji!

Bardzo ważna jest uważna obserwacja dziecka. Pierwsze objawy rozpoczynające infekcję pojawiają się niekiedy sporo przed jej silnym atakiem, na przykład, gdy maluch zaczyna już gorączkować. Dlatego tak istotna jest czujność i nie lekceważenie drobnych infekcji, które nieleczone bez wspomagania przeradzają się bardzo szybko z poważniejsze stany. Maluch ma katarek? Lekko pokasłuje? Nie bagatelizuj tych pierwszych symptomów. Jeśli znasz sprawdzone domowe metody leczenia możesz spróbować je zastosować w takiej sytuacji, ale pamiętaj, że nic nie zastąpi konsultacji telefonicznej z lekarzem lub wizyty w jego gabinecie. I nie wahaj się porozmawiać z lekarzem na temat naturalnych środków wspomagających odporność Twojego dziecka. Ich stosowanie zmniejszy liczbę i intensywność pojawiających się zachorowań lub całkowicie przed nimi ochroni.

Odżywianie = zdrowie

Jakość odżywiania dziecka ma ogromny wpływ na jego system immunologiczny. Pamiętaj, że dieta powinna być zróżnicowana i bogata w warzywa i owoce. Zadbaj o to, by na talerzu malucha znajdowały się jabłka              i owoce cytrusowe, brokuły, papryka i natka pietruszki, cebula, niewielkie ilości czosnku, por, soja, soczewica, fasola, seler, buraczki. Zawierają, bowiem ważne dla wzmocnienia odporności witaminy A, B, C, D i E, siarczki niwelujące drobne infekcje i saponiny. Ale niezbędne są także produkty mleczne takie, jak jogurty i kefiry. Do tego na talerzu malucha często powinny się znajdować różne kasze. Jeśli menu naszego dziecka będzie obfitować w produkty mięsne i te z wysoką zawartością cukru, a nie daj Boże w fast foody, to z pewnością sami będziemy mieć znaczący wpływ na osłabienie odporności dziecka. Zwracajmy też szczególną uwagę na to, aby dziecko jadało w stałych porach.

Wpajaj zasady higieny!

Jeżeli nie Ty przekażesz dziecku podstawowe informacje dotyczące zachowania higieny, to, kto za Ciebie to zrobi? Pani w przedszkolu? Nie. Jako rodzic masz obowiązek nauczyć dziecko przestrzegania zasad higieny. Postaraj się, zatem, wpoić mu, najlepiej w formie zabawy, że rączki trzeba myć zawsze przed jedzeniem i po skorzystaniu z toalety. Także zawsze wtedy, gdy są brudne, na przykład od zabaw na podwórku lub zabaw w domu. Że przed snem trzeba koniecznie wyczyścić ząbki, żeby były zdrowe i lśniąco białe. Że nie należy dotykać brudnych przedmiotów, ani urządzeń sanitarnych w toalecie. Że nieładnie jest dłubać w nosku i pokaż jak korzysta się z chusteczek higienicznych. Opowiedz także o tym, jak ważna jest codzienna kąpiel i mycie głowy, a także zmiana bielizny i ubrań itp. Wszystko oczywiście nie na raz, tylko systematycznie przy okazji wykonywania tych codziennych higienicznych rytuałów. Pamiętaj, że dziecko szybciej przyswoi sobie pewne nawyki dzięki ich ciągłemu powtarzaniu i obserwacji ich w wykonywaniu przez rodziców. Sama daj, więc dobry przykład. W miarę możliwości staraj się unikać dużych skupisk ludzkich w porach, gdy dziecko może być szczególnie narażone na infekcje. A te najczęściej zdarzają się w okresie wiosennym i jesiennym.

Nie zapominaj też o bardzo ważnym elemencie we wzmacnianiu odporności Twojego dziecka, jakim jest wspólny wypoczynek poza miejscem zamieszkania. Jeśli nie stać Cię razem z rodziną na dłuższe wyjazdy, to starajcie się, chociaż korzystać z weekendów i robić krótkie wypady za miasto na tereny zielone, gdzie maluch przy okazji będzie miał możliwość wyszaleć się podczas aktywnej zabawy na świeżym powietrzu.

 

Jak zadbać o odporność dziecka?

1. Regularnie wietrz mieszkanie i dbaj o odpowiednią wilgotność powietrza.

2. Nie narażaj dziecka na bierne palenie.

3. Dbaj o odpowiedni ubiór dziecka - nie przegrzewaj, zwracaj uwagę, aby maluch nie marzł.

4. Zapewnij dziecku ruch na świeżym powietrzu.

5. Od czasu do czasu zmieniaj klimat.

6. Dbaj o odpowiednią dietę.

7. Nie bagatelizuj nawet drobnych infekcji.

8. Spytaj swojego lekarza o naturalne preparaty wspomagające układ odpornościowy.

9. Unikaj dużych skupisk ludzi.

10. Przekazuj swojemu dziecku podstawowe zasady dbania o zdrowie.

Odporność dzieci - fakty i mity

Fakty

1. Nawracające infekcje układu oddechowego to najczęstsza przyczyna zgłoszeń dzieci do lekarza.

2. Tuż po chorobie organizm jest bardzo podatny na zakażenie.

3. Pójście dzieci do przedszkola lub szkoły bywa powodem częstszych infekcji dróg oddechowych.

4. Urozmaicona dieta i przyjmowanie naturalnych preparatów stymulujących rozwój układu odpornościowego dzieci są skuteczną metodą w walce z chorobami.

5. Nawracające infekcje dróg oddechowych mogą spowodować depresję układu odpornościowego.

Mity

1. Układ odpornościowy dzieci tylko nieznacznie różni się od układu odpornościowego dorosłych.                                                                                                                                                                      

2. Preparaty wzmacniające system immunologiczny najlepiej podawać dzieciom okresowo,np.przy zmianach pogodowych.                                                                                                                              

3. Z dzieckiem można iść na spacer tylko wtedy, gdy jest ładna pogoda.                                                                

4. Podczas choroby dziecko nie ma apetytu i nic na to nie można poradzić.

 

MIEJSCE DZIECKA WŚRÓD RODZEŃSTWA, A JEGO WYNIKI W NAUCE

Autor: Anna Bętkowska

               Spośród wielu zmian, jakie zaszły od przełomu minionego i obecnego stulecia – największy wpływ na rozwój dzieci miało to, że:

  • Obecne rodziny są mniejsze, a więzy z krewnymi są słabsze.
  • Mniej prac wykonuje się w domu.
  • Dzieci spędzają więcej czasu poza domem.
  • Główną rozrywką rodziny jest oglądanie telewizji.
  • Wzrosła liczba rozwodów, separacji i powtórnych małżeństw.
  • Ojcowie odgrywają większą rolę w opiekowaniu się dziećmi.
  • Często opiekunami dziecka nie są rodzice, gdyż zajęci są swoją pracą.
  • Rodzice mają większe ambicje wobec dzieci.

Jak zatem kształtują się stosunki między rodzeństwem w rodzinach posiadających dwoje dzieci? Odpowiedź na to pytanie stanowił cel podjętych przeze mnie badań.

             O współczesnej rodzinie mówi się, że stanowi ona model egalitarny, czyli jest związkiem osób posiadającym równe prawa i obowiązki. Fundamentem jej trwałości jest postawa małżonków wobec siebie, ich wzajemny do siebie stosunek i także stosunek do dzieci. O powodzeniu w życiu rodzinnym decydują pewne czynniki, takie jak: wzajemne zrozumienie, życzliwość, przyjaźń, przyjaźń przede wszystkim okazywanie sobie miłości. W rodzinie powinny być zaspokojone najważniejsze potrzeby psychiczne i społeczne jej członków. Najbardziej w tym względzie bierze się pod uwagę dzieci. W związku z tym, że temat rodziny jest często podejmowany, wzbudził również moje zainteresowanie. Dokładniej jednak zajęłam się stosunkami emocjonalnymi panującymi pomiędzy rodzeństwem.

            W badaniach, które przeprowadziłam, u dzieci posiadających rodzeństwo wykryto mniej cech okazujących nieśmiałość i odsuwanie się od klasy.

Dla dziecka w rozwoju psychospołecznym jego interakcje z rodzeństwem mają ogromne znaczenie. Kontakty te wpływają pozytywnie na rozwój współdziałania społecznego. Dla socjalizacji dziecka nieobojętne są też sprzeczki i konflikty pomiędzy rodzeństwem. Jest to konieczne, by umieć przystosować się do ludzi oraz uczyć się żyć i pracować z innymi. Stosunki z rodzeństwem przyspieszają rozwój dojrzałości społecznej dziecka i dodatnio wpływają na jego socjalizację.

Omawiając interakcje wśród rodzeństwa zauważyć można, że bracia i siostry przebywają ze sobą bardzo długi czas, razem się bawią i pracują. Kontakty takie mają, więc szeroki zakres, gdyż rodzeństwo często dzieli ten sam pokój, używa tych samych przedmiotów, ubrań oraz wspólnie spożywa posiłki itp.

Pomiędzy rodzeństwem panuje specyficzna intymność oraz szczerość. Stosunki te mają niekiedy ambiwalentny charakter, ponieważ z jednej strony rodzeństwo rywalizuje ze sobą, a z drugiej strony przyjaźni się. Z opinii rodziców wynika, że konflikty i rywalizacja między dziećmi, szczególnie we wcześniejszych okresach rozwojowych należy do zjawisk typowych. Bracia i siostry kłócą się o zabawki, ubrania, ale rywalizują też o względy rodziców. Konflikty są bezpośrednie np. bójki, lub pośrednie np. skarżenie, drwiny. Konflikty wśród rodzeństwa są nieuniknione i nieszkodliwe, jeśli nie rodzą trwałych urazów u dzieci i nie są dla nich najważniejszą sprawą w ich życiu.

Szczególny rodzaj rywalizacji występuje, gdy przychodzi na świat drugie dziecko. Agresja wobec rodziców, młodszego brata, czy siostry, budzi infantylne formy zachowania. W późniejszym okresie rozwoju konflikty między rodzeństwem zmieniają swój charakter i przebieg.

Z przeprowadzonych badań wynika, że najczęściej przyczyny konfliktów powstają:

  • przez zabranie czegoś bez pozwolenia,
  • odmowa otrzymania jakiegokolwiek przedmiotu,
  • niesprawiedliwego podziału prac domowych,
  • niezgodności zainteresowań, charakterów

Konflikty pomiędzy rodzeństwem rodzą się także przez niewłaściwe traktowanie przez rodziców rodzeństwa dziecka. Są rodzice, którzy traktują swoje dzieci niejednakowo. Gorsze lub lepsze traktowanie bywa także rezultatem specjalnej sytuacji, w jakiej się ono znajduje np. związanej z tym, że dziecko jest młodsze, bardziej bezradne, więc rodzice poświęcają więcej czasu opiekując się rodzeństwem, zaniedbując tym samym pozostałe dzieci. Budzi to u dziecka w stosunku do rodzeństwa zawiść i zazdrość. Dziecko takie stara się rodzeństwu dokuczyć, przestaje go lubić.

            Można też jeszcze nieco inaczej przedstawić stosunki panujące pomiędzy rodzeństwem:

  1. Przyjacielskie – polegające na ujawnianiu silnych i wzajemnie zgodnych postaw pozytywnych.
  2. Wrogie, – w których istnieją silne i wzajemnie zgodne postawy negatywne.
  3. Obojętne, – gdy ukształtują się słabe w natężeniu postawy emocjonalne
  4. Ambiwalentne, – gdy postawa pozytywnie występuje na równi z postawą negatywną.

Stosunki wrogie i przyjacielskie są zależne od różnicy wieku pomiędzy rodzeństwem. Stosunkom przyjaznym sprzyja mała różnica wieku, w przypadku dużej częściej występują stosunki wrogie lub obojętne. Wytłumaczeniem może być fakt, że rodzeństwo zbliżone wiekiem cechuje podobna sytuacja życiowa, wyrównana pozycja w rodzinie, zainteresowania, poziom myślenia. Wszystko to sprzyja rodzeniu się sympatii.

Przy dużej różnicy wieku pozycja dziecka w rodzinie jest zróżnicowana. Składają się na to odmienne wymagania i przejawy troskliwości ze strony rodziców.

            Także od rodzaju płci zależny jest charakter więzi emocjonalnych między rodzeństwem. Według badań pomiędzy braćmi istnieje większe prawdopodobieństwo powstania stosunków przyjacielskich niż obojętnych. Brat i siostra to częsty przykład występowania relacji obojętnych. Przyczyną mogą tu być różne zainteresowania, jakie narzucone są kulturowo roli męskiej i żeńskiej.

            Kolejność urodzenia to ostatni element charakteryzujący więź emocjonalną pomiędzy rodzeństwem. Stosunki między pierwszym, a ostatnim dzieckiem w rodzinie, co najmniej trójdzietnej są najczęściej ambiwalentne niż przyjacielskie, w porównaniu do relacji łączących dzieci urodzone bezpośrednio po sobie. Poprzez narzuconą opiekę nad najmłodszym może powstać ambiwalentny stosunek do najmłodszego członka rodziny. Jednak często zdarza się, że młodsze rodzeństwo zyskuje wychowując się przy starszym.

Przy różnicy 2 – 3 lata starsze dziecko często dzieli się zdobytą wiedzą z młodszym. Zachęca je w ten sposób do szybszego poznawania liter, a ponad to przekazuje mu doświadczenia nabyte w szkole. Dzięki temu młodsze dziecko łatwiej się adoptuje w nowym dla niego środowisku.

Cenną pomocą wychowawczą są nieco więcej starsi bracia lub siostry. Znają niejednokrotnie dużo lepiej swoje rodzeństwo i szybciej mogą dostrzec pewne problemy. Starszy brat, czy siostra łatwiej trafiają w «dziesiątkę», przeprowadzając z młodszym rodzeństwem tzw. «zasadnicze rozmowy».

Kolejność urodzenia ma duży wpływ na wytworzenie pozytywnych stosunków emocjonalnych. Zdarza się też jednak tak, że starsze dziecko nie zawsze jest pozytywnie nastawione do młodszego rodzeństwa. Gdy np. troskliwość matki kieruje się ku młodszemu dziecku, starsze może odczuwać silną frustrację. Przejawiać się ona może w tendencjach rywalizacyjnych.

Często też można spotkać się z sytuacją, kiedy to pierworodne staje się «głową» rodzeństwa i steruje nim według uznania swego lub rodziców. Także, gdy pierwsze dziecko jest zdolne, spełnia wszystkie oczekiwania rodziców pozostaje na pozycji uprzywilejowanej, usuwa w ten sposób «w cień» młodsze rodzeństwo. W takiej sytuacji kontakty te z pewnością nie będą przyjacielskie. Lepsze traktowanie przez rodziców jest też niekorzystne dla samego dziecka. Wytwarza to, bowiem w nim poczucie uprzywilejowania i skłania do zachowań lekceważących rodzeństwo. Dziecko traktowane lepiej, przestaje się solidarnie czuć z rodzeństwem. Z drugiej strony narasta się na akty wrogości ze strony rodzeństwa zazdrosnego. Stwarza to szereg problemów i konfliktów między rodzeństwem.

            Chłopcy i dziewczęta bardzo różnie odnoszą się do swojego rodzeństwa. W układzie dziewczynka – dziewczynka występuje więcej zazdrości niż w relacji chłopiec – dziewczynka lub chłopiec – chłopiec. Starsza siostra może być bardziej apodyktyczna w swoich stosunkach z młodszą siostrą niż wobec młodszego brata. Natomiast chłopcy częściej urządzają bójki i to raczej biją się z braćmi niż z siostrami. Różnica wieku pomiędzy dziećmi wpływa na ich wzajemne relacje i na sposób traktowania ich przez rodziców. Gdy różnica wieku pomiędzy nimi jest duża, wówczas stosunki bywają bardziej przyjazne i serdeczne. Dzieci takie chętniej ze sobą współpracują. Mała różnica wieku między dziećmi niezależnie od płci sprzyja powstawaniu tarć między nimi, natomiast rodzice w tych przypadkach raczej dzieci traktują jednakowo. Od starszych oczekują jednak, że będą dawały dobry przykład i krytykują je, gdy nie spełniają ich oczekiwań. Z kolei od młodszych oczekują, że będą naśladowały starsze rodzeństwo i będą mu posłuszne. Takie oczekiwania rodziców mogą często prowadzić do powstania złych stosunków pomiędzy rodzeństwem.

             Badania nad stosunkami emocjonalnymi panującymi pomiędzy rodzeństwem są przydatne zarówno dla psychologów, jak i pedagogów. Możemy się, bowiem dowiedzieć, jakie stosunki panują w rodzinie badanego dziecka, z jakiego ono pochodzi środowiska, czego możemy się po nim spodziewać i lepiej wtedy umiemy zrozumieć takiego ucznia. Nauczyciel – wychowawca powinien wiele wiedzieć o swoich wychowankach, aby w swej pracy z nimi potrafił wpłynąć na niektórych pomagając im rozwiązać nurtujące ich problemy, w każdej sytuacji pomóc mu w jego dziecięcych kłopotach. Starać się zbliżyć do nich, aby nie czuli skrępowania. Jest to bardzo przydatne do stosownego kierowania uczniami na zajęciach. Udowodnione jest, bowiem, że dzieci posiadające rodzeństwo są lepiej przystosowane do podjęcia nauki w szkole. Łatwiej nawiązują kontakty z rówieśnikami. Mają się, na kim wzorować. Dzieje się tak, dlatego, że dzieci takie przebywają ciągle w towarzystwie swojego rodzeństwa, nieraz wśród jego przyjaciół, umieją żyć w grupie, szybciej klimatyzują się w nowym otoczeniu.

            Wnioskuję, że na powodzenie dziecka w nauce szkolnej bardzo duży wpływ ma środowisko w rodzinie. Bardzo ważne jest, aby stosunki między rodzeństwem w młodych latach przebiegały pozytywnie, ponieważ z pewnością będą procentowały później na dalsze lata, kiedy będą dorośli i kiedy np. na skutek śmierci rodziców zostaną zdani wyłącznie na siebie. Natomiast w sytuacji, kiedy rodzeństwo jest skłócone, czuje wzajemną niechęć do siebie, jest wobec siebie agresywne, często winę ponoszą sami rodzice, dając zły przykład swoim zachowaniem, wzajemnym opryskliwym odnoszeniem się do siebie. Dlatego tak ważnym czynnikiem w rodzinie jest wzajemna harmonia i szacunek.


 

ADHD - Zespół Nadpobudliwości Psychoruchowej

       Nadruchliwość dziecka, nazywana zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi ( ADHD – od ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder ), przeszkadza otoczeniu, kolegom w klasie i nauczycielom.

Takie dziecko jest postrzegane jako niegrzeczne, źle wychowane lub egoistyczne. Działa szybciej niż pomyśli, np. wspina się na meble i drzewa – i częściej niż rówieśnicy ulega wypadkom.

Czy w takich sytuacjach mamy do czynienia tylko z przypadkiem niesforności, czy może już z zaburzeniami, które wymagają specjalistycznej pomocy?

Można podejrzewać tę chorobę, jeśli u dziecka przez co najmniej pół roku wystąpi sześć lub więcej charakterystycznych objawów :

 zaburzenia uwagi

  • nie może się skupić na szczegółach
  • ma trudności z utrzymaniem uwagi na wykonywanych zajęciach lub zabawie
  • wydaje się, że nie słucha nawet jeśli zwracamy się bezpośrednio do niego
  • nie spełnia poleceń
  • nie umie organizować sobie zajęć
  • gubi ważne rzeczy
  • zapomina o codziennych obowiązkach

  nadpobudliwość ruchowa

  • nie może spokojnie usiedzieć
  • często opuszcza swoje miejsce
  • biega w nieodpowiednich sytuacjach
  • nie umie bawić się cicho
  • jest nadmiernie gadatliwe

impulsywność

 

  • odpowiada na pytania jeszcze przed ich ukończeniem
  • ma trudności w oczekiwaniu na swoja kolej
  • często przerywa lub przeszkadza innym

   Zespół nadpobudliwości psychoruchowej z niedoborem uwagi to uwarunkowane genetycznie zaburzenia pracy mózgu. Są skutkiem braku równowagi między niektórymi neuroprzekaźnikami, czyli substancjami chemicznymi przewodzącymi impulsy nerwowe  w mózgu. Badania potwierdzają dziedziczność choroby. Ponad połowa nadpobudliwych rodziców ma dzieci, u których też występują objawy ADHD.

Aż 65 proc. dzieci, które trafiają do lekarza, ma trudności z posłuszeństwem
i wykonywaniem poleceń. Nie wynika to z samej pobudliwości, lecz jest jej konsekwencją. Dziecko jest karane za swoje zachowanie, czyli za objawy choroby.

Trudno określić kiedy choroba się zaczyna, ponieważ rodzice proszą o pomoc dopiero wtedy, gdy ruchliwość i impulsywność dziecka utrudnia naukę. To jednak nie oznacza, że pierwsze objawy schorzenia pojawiły się dopiero w siódmym roku życia. Nadpobudliwość jest już widoczna we wczesnym dzieciństwie. Rodzice wspominają dużą drażliwość dziecka, kłopoty z zasypianiem i łaknieniem. Najbardziej rzuca się w oczy nadaktywność ruchowa i trudności w przyswajaniu norm społecznych, co prowadzi do licznych konfliktów z kolegami.

    Większość dzieci z zespołem ADHD jest bystra, inteligentna, twórcza i bardzo wrażliwa. Ale ich wychowanie sprawia ogromne trudności. Zazwyczaj słyszą nie więcej niż połowę z tego, co się do nich mówi i zapamiętują połowę tego, co usłyszały. Nie widzą związku między swoim bieganiem po klasie, a niezadowoleniem nauczyciela. Nie przyswajają ogólnych zasad i nie potrafią zastosować ich w codziennym życiu. Trudno im planować kolejność działań.

Jak więc można im pomóc?

   Dziecko nadpobudliwe potrzebuje, byśmy mu narzucali jasne i spójne reguły postępowania. Trzeba dobrze zaplanować, co ma zrobić. Musi dokładnie wiedzieć, jakie są oczekiwania dorosłych i jakie poniesie konsekwencje swojego zachowania – za co dostanie nagrodę, za co karę i jaką. Łatwiej mu się będzie skoncentrować, gdy zostanie odizolowanie od wszystkiego, co może je rozpraszać i gdy mu precyzyjnie określimy cel działania. Warto je dodatkowo zachęcać do pracy. W dobrych warunkach może osiągnąć bardzo wiele.

 

Wskazówki dla rodziców i nauczycieli dzieci z ADHD

    Aby pomóc dziecku z zaburzeniami koncentracji uwagi, trzeba zaakceptować to, że ono nie jest niegrzeczne lub bezczelne, wręcz przeciwnie, bardzo się stara, tylko nie może na zbyt długo skupić się na jednej rzeczy. Dziecko nadpobudliwe nie słyszy około połowy tego, co się do niego mówi a zapamiętuje tylko połowę tego, co usłyszało i nie przewiduje konsekwencji zjawisk. Dzieci nadpobudliwe nie potrafią z dochodzących do nich bodźców wybrać tego jednego, który jest najważniejszy – śpiew ptaków, szczekanie psa za oknem, kot leżący w kącie pokoju, zeszyt z matematyki są równorzędnymi bodźcami – tak samo ważnymi.

 

Aby dotrzeć do dziecka nadpobudliwego konieczne jest:

  • ograniczenie ilości dochodzących do niego bodźców,
  • dostosowanie tempa pracy do możliwości dziecka,
  • zastosowanie metod, które skupiają jego uwagę na tym co uważamy w danej chwili za najważniejsze.

Formy pomocy:

  • poradnictwo dla rodziców i nauczycieli
  • modyfikowanie postaw rodzicielskich
  • psychoterapia indywidualna (praca z dzieckiem) – trening: zabawy, poznawczy, rozwiązywania problemów, kompetencji społecznych, kontrolowania agresji, budowania poczucia własnej wartości itd.
  • terapia w grupie rówieśników
  • terapia rodzin

Zmiana metod wychowawczych – pozytywne wzmocnienie, chwalenie dziecka za spokojną skoncentrowaną pracę, dobre wyniki;

dostrzeganie sukcesów, a nie porażek – jeśli trzeba zmień porażkę w zwycięstwo (zwracanie uwagi na dziecko tylko w sytuacjach, gdy jest niegrzeczne jest nagrodą za jego niegrzeczność, bo być może rodzice tylko wtedy poświęcają mu chwilę uwagi), angażowanie dziecka w drobne prace domowe i życie rodziny.

poświęcanie dziecku więcej czasu (wspólne zabawy, gry, aktywny wypoczynek itd.)

wydawanie krótkich, prostych poleceń i sprawdzanie ich wykonania, ustalenie stałych i jednoznacznych zasad.

 

Dostosowanie metod nauczania do możliwości dziecka:

  • częste przerwy w pracy dostosowane do czasu możliwej pełnej koncentracji dziecka (krótka maksymalna koncentracja, częste, ale krótkie przerwy nie angażujące dziecka w inne zajęcia czy zabawy)
  • posadzenie dziecka z nadpobudliwością jak najbliżej nauczycielki, najlepiej ze spokojnym kolegą,
  • uczenie porządkowania i organizowania (uporządkowanie miejsca pracy – pusty stolik, nie rozpraszające uwagi otoczenie)
  • szukanie możliwych do zaakceptowania form rozładowania nadruchliwości, gdy tylko to jest możliwe (zawieś obrazki, rozdaj zaszyty, kredki, poukładaj zabawki itd.)
  • rozkładanie trudniejszych zadań na etapy,
  • przypominanie o samokontroli i sprawdzaniu,
  • tworzenie specjalnych i indywidualnych programów edukacyjnych.

 

O tym warto pamiętać:

  • Dziecko nadpobudliwe ma odmienne możliwości i wymagania, należy się do nich dostosować.
  • Karanie za objawy niezależne od dziecka rodzi lęk i niechęć.
  • Trzeba zauważać kiedy dziecko robi coś dobrze i zachęcać je do dalszej pracy.
  • Proponuj plany, listy i schematy.
  • Ucz porządkowania i organizowania.
  • Nie mów dziecku tego, czego sam nie znosisz słuchać.
  • Dodawaj dziecku otuchy, gdy jego tysiące starań nie przynoszą efektów ( mów mu o tym jak świetnie poradziło sobie w innych trudnych sytuacjach).
  • Uświadom dziecku, że ma prawo popełniać błędy i nie można ich uniknąć i naucz je wyciągać z nich wnioski.
  • Przypominaj mu o jego dobrych i mocnych stronach (szczególnie, gdy ma zły dzień).

BIBLIOFRAFIA:

  1. J. Ptrekop, Ch. Schweizer; Niespokojne dzieci, Poznań 1997,
  2. G. Serfontein; Twoje nadpobudliwe dziecko, W-wa 1999,
  3. T. Wolańczyk, A. Kołakowski, M. Skotnicka; Nadpobudliwość psychoruchowa u dzieci, Lublin 1999
  4. E. Kanas – Kiczka, ADHD – Zespół Nadpobudliwości Psychoruchowej w «Bliżej przedszkola» nr 12/ 2003

 

Opracowała mgr Anna Popela  (www. literka.pl)

 

Zdrowy rozsądek w wychowaniu

Zdrowy rozsądek jest niezbędny w każdej dziedzinie działalności człowieka, także w wychowywaniu dzieci. Nie pomoże zgłębianie poradników, ani rady specjalistów, jeżeli jako rodzice będziemy zachowywali się irracjonalnie, a zdarza się to osobom wysoko wykształconym i inteligentnym.

Kilka lat temu miałam przyjemność nauczać dziewczynkę, której mama zajmowała prestiżowe stanowisko związane ze służbą zdrowia w mieście. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, matka nie wyraziła zgody nawet na mierzenie i ważenie córki przez szkolną pielęgniarkę. Niedopuszczalne było w jej przypadku zwykłe sprawdzenie czystości, nie mówiąc już o przeglądzie zębów przez stomatologa. Matka wyjaśniła mi, że dziewczynka od maleńkości nie pozwalała na to, aby ktokolwiek w białym fartuchu się do niej zbliżył. Nie chodziła więc do lekarza, nie była szczepiona przeciwko chorobom zakaźnym. Na szczęście zdrowie jej dopisywało.

Trudno było mi sobie wyobrazić, jak dziewczynka już w wieku niemowlęcym nie zgadzała się na badanie przez lekarza, czy też szczepienie. Dobrze, że zgodziła się przyjść na świat w (o zgrozo!) szpitalu. Nie dyskutowałam z matką i nie dzieliłam się z nią swoim zdziwieniem, dopóki nie okazało się, że jej córka nie ma zamiaru wykonywać wielu poleceń, ponieważ robi to, co sama uważa za stosowne. Nie będę opisywać, jak dalece było to kłopotliwe dla wszystkich i jak bardzo odbiło się na jej postępach w nauce, ponieważ łatwo jest to sobie wyobrazić.

Dziecko to nigdy nie zaznało rozumnego przymusu ze strony rodziców, który jest konieczny i kształcący. Taki przymus umożliwia przystosowanie się dziecka do zwyczajnych sytuacji życiowych. Podany przykład jest drastyczny i skrajny, na co dzień spotyka się jednak sporo dzieci rozdyskutowanych w sprawach oczywistych. Uczymy tego dzieci, przekonując je, pytając, tłumacząc w sytuacjach, w których wystarczy prosty komunikat.

Ojciec, zamiast powiedzieć krótko: - Idziemy do babci – pyta: - Może pójdziemy do babci? No i dyskusja się zaczyna.

Pewna mama, odbierając syna ze świetlicy szkolnej punktualnie w momencie, gdy wychowawczyni kończyła pracę, zadawała mu zwykle pytanie: - To co, pójdziesz do domu? Dziecko przeważnie nie miało ochoty natychmiast wychodzić, ociągało się, złościło. Któregoś dnia, zniecierpliwiona wychowawczyni, zapytała w tej sytuacji matkę: - To co, może pójdę po dziecko do przedszkola? Pytanie to nie było zbyt grzeczne, ale odniosło pożądany skutek.

Ogromnym wyzwaniem dla każdego nauczyciela i wychowawcy jest praca z dzieckiem, które ma nawyk dyskutowania w sprawach oczywistych, żyje w chaosie i kompletnej dezorganizacji. Łączy się to zwykle z tym, że nie rozumie słów: - nie, nie wolno, nie teraz, za chwilę itp. Nie respektuje odmowy, a nawet odroczenia. Do tego dochodzi krytyka ze strony rodziców, którzy czasami są zakłopotani takim zachowaniem i komentują je przy dziecku: - No widzi pani, on tak zawsze, - Jest taka uparta itp. Aż trudno uwierzyć, jak rodzice tacy wytrzymują z własnymi dziećmi i jak właściwie wytrzymują sami ze sobą.

Termin, rodem z prawa rodzinnego, a brzmiący "władza rodzicielska" nie oznacza przemocy w stosunku do najmłodszych, ani niepotrzebnego narażania ich na stres. Oznacza, że to dorosły podejmuje niezbędne decyzje w stosunku do dziecka, nie musi ich uzasadniać, tłumaczyć się, proponować. Składam głęboki ukłon zwyczajnym rodzicom, którzy protestujące pociechy wnoszą do gabinetów lekarskich, nie reagują na dziecięcą histerię, nie ustępują dla świętego spokoju, jasno i krótko nakazują i zakazują. Tak postępowali nasi dziadkowie i rodzice, dlaczego więc nam zdarza się często postępować zupełnie inaczej?

Kij czy marchewka, czyli dylematy...

Wychowanie dziecka to jedna z najtrudniejszych ról, jaką otrzymują rodzice. To oni odpowiadają za przygotowanie go do życia i wprowadzenie w świat dorosłych. Nierzadko zastanawiamy się jakie rozwiązania i metody wychowawcze stosować. Najczęściej wychowujemy dziecko nieświadomie, stosując wzorce zaczerpnięte z naszych domów rodzinnych – czyli wychowujemy nasze dzieci tak, jak sami byliśmy wychowywani.

Co to jest wychowanie?

Wychowanie to celowe, świadome działanie – interakcja między rodzicem a dzieckiem - które ma na celu wywołanie względnie stałych pozytywnych zmian w zachowaniu i osobowości dziecka.

Karać czy nie?

W zasadzie każdy z nas rodziców, stosuje jakiś sposób karania i nagradzania. Jeśli trzymamy się pewnych zasad, metody te są ogromnie wspierające w procesie wychowania. Natomiast nadużywanie ich, może nas nie tylko oddalić od osiągnięcia celu wychowawczego, ale również prowadzić do pogłębienia problemów oraz, niejednokrotnie, do pojawienia się nowych.

Kara – to sztucznie lub naturalnie wywołana sytuacja, która sprawia dziecku przykrość, budzi niezadowolenie, utrudnia zaspokojenie potrzeb, mająca przede wszystkim zahamować ten rodzaj zachowania, który ją wywołał.

Wymierzając karę powinniśmy znać zasady karania. Kara nie przyniesie oczekiwanego efektu, jeśli udzielamy jej będąc źli, zdenerwowani, zmęczeni. Kiedy udzielamy kary będąc w takim stanie, będzie ona prawdopodobnie nieadekwatna do popełnionego czynu.

Nie tylko kara jest ważna, ale również atmosfera z nią związana. Kara spełni oczekiwania tylko wtedy, gdy dziecko zrozumie, ze zachowało się źle, gdy obudzi się w nim chęć poprawienia zachowania i unikania w przyszłości zachowań niewłaściwych. Kara nie może stanowić odwetu, który stosujemy na dziecku za własne niepowiedzenia, nie może być wynikiem bezsilności czy złości. I najważniejsze – kara spełni swą funkcję tylko wówczas, gdy istnieje uczuciowa więź i przekonanie o wzajemnej życzliwości.

10 złotych zasad bezpiecznego stosowania kar

  1. Nie należy karać zbyt ostro za błahe lub jednorazowe przewinienie.
  2. Karać tylko wtedy, gdy dziecko jest świadome popełnionego czynu, tzn. zna obowiązujące normy postępowania i konsekwencje ich przekroczenia, a jednak normy te przekracza.
  3. Stosować kary naturalne, tzn. polegające na tym, że dziecko, które postąpiło źle, powinno samo naprawić wyrządzoną szkodę.
  4. Nie wolno karać bez wysłuchania wyjaśnień i ewentualnych usprawiedliwień winowajcy, przy czym skrucha winna wpłynąć na złagodzenie kary.
  5. Kara nie powinna poniżać dziecka, ani godzić w jego ambicję i godność osobistą.
  6. Przy wymierzaniu kary należy stopień jej surowości oceniać z punktu widzenia potrzeb dziecka.
  7. Zbyt częste i surowe kary pobudzają dziecko do kłamania i wykrętów w celu ich uniknięcia.
  8. Jesteśmy konsekwentni w stosowaniu kar – tylko wtedy przyniosą one pożądany skutek – czyli wyeliminowanie negatywnego zachowania.
  9. Dziecko karane nie powinno wątpić w dobre intencje rodzica, dlatego należy oceniać postępek, a nie osobę.
  10. Nigdy nie stosujemy przemocy fizycznej. To środek, który poniża godność dziecka, budzi w nim skłonność do okrucieństwa i agresji wobec osób słabszych, a jednocześnie żal i nienawiść do osoby karzącej. Dzieci bite często kłamią i oszukują. Rezultatem bicia jest rozwinięcie osobowości zamkniętej w sobie i nieszczerej. Stosowanie tej metody powoduje, że dziecko staje się niewrażliwe na łagodne środki dyscyplinujące.

Warto być świadomym tego, że jeśli decydujemy się na stosowanie kar wobec własnego dziecka, to karanie trzeba łączyć z nagrodą. Po pierwsze więc - karzemy niewłaściwe zachowanie dążąc do jego wyeliminowania, a następnie doprowadzamy do wystąpienia zachowania pozytywnego i je nagradzamy.

Mądre nagradzanie

Nagroda – jest wszystkim tym, co sprawia dziecku przyjemność, budzi zadowolenie. To sposób aby pokazać, że dane zachowanie nam się podoba i je aprobujemy. Nagroda zachęca do powtarzania danego zachowania, tym samym utrwala wzory postępowania akceptowane przez środowisko.

Nagroda w wychowaniu dziecka ma ogromną wartość. Jest dla dziecka dowodem, że naprawdę dostrzegamy jego wysiłek i dobre chęci. Warto wiedzieć, że nagrody, które długotrwale budują dobrą samoocenę dziecka i utrwalają pożądane zachowania to nagrody niematerialne. Nagrody materialne przyczyniają się do powstania jednorazowo pożądanego zachowania, ale aby to zachowanie wystąpiło wielokrotnie – dziecko zazwyczaj oczekuje kolejnych materialnych nagród.

Nagrody, które długotrwale wzmacniają dane zachowanie to takie, które są przejawem miłości rodziców.

Nagrodą może być wspólna zabawa, spacer, zaproszenie kolegów do domu, a także wyrażenie radości i miłości. Wspólne spędzanie czasu razem to nagroda, lecz jednocześnie sposób aby dzieci szybciej się uczyły, lepiej rozwijały i odważniej sięgały po nowe doświadczenia. Nagradzanie dziecka daje mu wiarę we własne siły, poczucie sensu dla tego co robi, zaspokaja jego potrzebę uznania i sukcesu.

Gdy prawidłowo będziemy używali nagrody, początkowo dziecko będzie spełniało polecenia rodziców by uzyskać ich aprobatę, z czasem jednak będzie je wypełniało z własnej woli.

5 zasad stosowanie nagród

  1. Nagroda musi być dostosowana do wieku i rozwoju poznawczego dziecka.
  2. Nagroda powinna zaspokajać pragnienie dziecka.
  3. Dziecko musi wiedzieć, za co zostało nagrodzone.
  4. Nagroda powinna być urozmaicana.
  5. Powinna być stosowana znacznie częściej niż kara.

Aby wychować szczęśliwe dziecko, trzeba je kochać mądrze. Mądra miłość rodzicielska to umiejętne rozwijanie sfer: emocjonalnej, poznawczej oraz tej nastawionej na działanie. Niezbędny jest tu tzw. „zdrowy rozsądek” oraz jasno określony cel i kierunek prowadzenia dziecka. Wbrew pozorom, mały człowiek wcale nie oczekuje całkowitej swobody i braku jakichkolwiek zasad czy ograniczeń. Przeciwnie – potrzebuje jasno określonych norm i granic oraz konsekwentnego ich przestrzegania. Stosując w procesie wychowania system kar i nagród każdy rodzic musi pamiętać o ważnej zasadzie wychowawczej, jaką jest indywidualne podejście do dziecka.

Każde dziecko jest inne, różni się pod względem stopnia wrażliwości i odporności systemu nerwowego. Zatem dobór nagród i kar powinien być starannie dobrany, tak aby przynosił same pożądane skutki i nie wyrządzał dziecku krzywdy. Zapewnia mu to podstawowe poczucie bezpieczeństwa i co za tym idzie – prawidłowy rozwój

Jeśli dziecko czuje się kochane - wszelkie zakazy płynące z ust rodziców, nawet gdy wywołują krótkotrwały bunt czy rozpacz na pokaz, w końcu zostaną zaakceptowane.

Zbyt rygorystyczna postawa wychowawcza sprowadza się do tresury i tłumi spontaniczny rozwój dziecka, natomiast wychowanie bezstresowe zaburza poczucie bezpieczeństwa dziecka, gdyż dla dzieci reguły i konsekwentne się ich trzymanie to podstawa poczucia bezpieczeństwa. Wychowanie bezstresowe (liberalne) może prowadzić w dłuższej perspektywie do dominacji dziecka nad rodzicami i chęci dominacji nad otoczeniem.

Artykuł przygotowany przez: mem,  pracownia rozwoju zdolności poznawczych (żródło: www.literka.pl).

 

Bezstresowo, autorytarnie czy demokratycznie?

Kiedy w naszym życiu pojawia się dziecko, zaczynamy pełnić nową rolę, której do tej pory nie znaliśmy. Zarówno świeżo upieczonym rodzicom, jak i rodzicom z pewnym stażem, nasuwa się pytanie: jak mam wychowywać swoje dziecko? Czy w sposób znany z domu rodzinnego, z wykorzystaniem całej wiedzy, jaką przekazali mi rodzice? A może według porad z najnowszych podręczników dla rodziców, których teraz na rynku nie brakuje?

Styl wychowania to poglądy rodziców dotyczące tego, jak dziecko powinno być wychowywane, jak należy wpływać na nie w różnych okresach jego życia oraz do czego zmierzają metody kierowania jego postępowaniem.

Przekonania te opierają się przeważnie na własnych doświadczeniach wyniesionych z dzieciństwa i młodości oraz na obserwacjach różnych sposobów rozwiązywania problemów wychowawczych przez innych ludzi. Poglądy te niekiedy podbudowane są jakąś wiedzą teoretyczną z psychologii dziecka i pedagogiki. Na ogół jednak większe znaczenie niż wiadomości teoretyczne mają osobiste doświadczenia i zachowania wyniesione z domów rodzinnych.

W jakim stylu wychowuję swoje dziecko?

Każda rodzina ma swój indywidualny, swoisty dla siebie styl, sposób życia wewnątrzrodzinnego, sposób wyrażania uczuć, okazywania sobie wzajemnego zrozumienia i stosunku do innych osób.

Prawdopodobnie w waszej rodzinie, panuje jeden wyraźny lub mieszanina trzech stylów wychowania: autorytarny (autokratyczny), liberalny lub demokratyczny.

Władza w twoich rękach?

Jeśli twoja rodzina jest konserwatywna to zapewne wychowujecie dziecko w stylu autorytarnym. Radykalna odmiana tego stylu cechuje się wyraźnym dystansem między dominującym rodzicem a dzieckiem, zarówno w wymiarze emocjonalnym, intelektualnym, a często nawet fizycznym. Jeśli twoje dziecko musi się dostosować do sztywnych reguł narzuconych przez Was, dorosłych, to prawdopodobnie wychowujesz dziecko w takim stylu.

Między Wami dominuje komunikacja jednostronna: od rodzica do dziecka. To, jakie dziecko ma prawa i obowiązki, podajesz mu „do wiadomości” i surowo egzekwujesz. Dziecko wie, na co może sobie pozwolić i czego mu nie wolno. Rozumie również, za co może uzyskać nagrodę, a za co na pewno spotka je kara.

Charakterystyczne dla tego stylu odpowiedzi rodziców, to: „Bo tak powiedziałem!”, „Jak dorośniesz, to zrozumiesz”, „To dla twojego dobra”, „Ile razy mam powtarzać?!”. Zachowanie dziecka jest nieustannie kontrolowane i oceniane – w naszym przekonaniu „sprawiedliwie”, bo z punktu widzenia ustalonych przez nas zasad.

Jeśli wychowujesz dziecko w takim stylu warto wiedzieć , że taki sposób wychowania na ogół nie sprzyja osiąganiu pozytywnych efektów w dziedzinie kształtowania osobowości dziecka. Dziecko przyzwyczajone do bezwzględnego posłuszeństwa, a darzące Was, rodziców uczuciem, może przejąć takie wzorce postępowania.

Bywa, że dzieci wychowane w takim stylu zachowują się despotycznie i okrutnie wobec młodszych lub słabszych kolegów, na których mogą wywierać presję. Inne zaś są zastraszane i uległe, niezdolne do samodzielnego działania i myślenia, przywykłe tylko do wykonywania poleceń z zewnątrz. Jeszcze inne buntują się przeciw ustawicznemu przymusowi i stają się agresywne w sposób jawny lub ukryty, bądź też stawiają bierny opór otoczeniu. Dziecko takie może być skłonne do łamania niewygodnych dla siebie przepisów, zwłaszcza gdy brak jest kontroli rodziców.

Bezstresowo - wolność czy anarchia?

Jeśli jesteście przekonani, że rodzicielstwo polega na stworzeniu dziecku warunków do niczym nieskrępowanej aktywności, to prawdopodobnie wychowujecie je w stylu liberalnym. Okazujecie mu wiele miłości. Jesteście wrażliwi na wszelkie sygnały wysyłane przez dziecko, na jego potrzeby i zainteresowania. Waszym głównym celem jest wręcz spełnianie jego życzeń. Temu podporządkowujecie swoje zachowanie, organizację domu, harmonogram zajęć.

Istotną cechą liberalnego stylu wychowania jest zarówno pobłażliwy stosunek do dziecka, jak i przesadna uległość. Jeśli preferujecie liberalny styl wychowania to przedkładacie nagrody nad kary i dopiero drastyczne przekroczenie zasad współżycia społecznego przez dziecko jest w stanie skłonić was do wyznaczenia kary - najczęściej słabej, jak reprymenda słowna czy dezaprobata. W konsekwencji wasze dziecko nie ma żadnych obowiązków ani żadnych ograniczeń.

Nie zna też norm społecznych, przez co niejednokrotnie je narusza i… jest zdziwione, jeśli ktokolwiek reaguje na to niezadowoleniem. Może się zdarzyć, iż dziecko buntując się przeciwko jakimkolwiek próbom ograniczania jego woli (samowoli), często podejmuje coraz więcej zachowań społecznie nieakceptowanych.

Nadmierny liberalizm, czyli wychowanie bezstresowe zaburza naturalną równowagę w relacji rodzic - dziecko i godzi w poczucie bezpieczeństwa malucha. Dziecko potrzebuje jasno wyznaczonych reguł, jeśli tego nie dostaje – traci poczucie bezpieczeństwa, gdyż nie wie czego się trzymać.

Demokratycznie czyli szacunek dla każdego

Za najbardziej korzystny dla rozwoju osobowości dziecka, uważa się zwykle demokratyczny styl wychowania.

Jeśli dopuszczasz dziecko do współudziału w życiu rodziny, prawdopodobnie taki styl panuje w waszym domu. Dziecko wraz z wami i innymi członkami rodziny omawia rozmaite sprawy codzienne, planuje i organizuje sposób spędzania wolnego czasu, zastanawia się, jak rozwiązać kłopotliwe problemy, wypowiada swoje zdanie i przyczynia się do podjęcia określonej decyzji.

Uczy się także liczyć ze zdaniem innych i ich interesami oraz współdziałać z wami czy rodzeństwem przy każdej okazji i udzielać im pomocy w razie potrzeby. Przy demokratycznym stylu wychowania dziecko zna zakres swoich obowiązków i zadań, nie narzuciłeś mu ich jednak, lecz dobrowolnie je przyjęło. Czasem z własnej chęci, a niekiedy dlatego, że wyjaśniliście mu sens i konieczność podjęcia się ich dla dobra całej rodziny.

Jeśli dziecko nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, na ogół nie stosujecie kar, ale rozmawiacie i argumentujecie. Przy takim stylu wychowania więź emocjonalna dziecka z wami jest silna, przeważają zdecydowanie uczucia pozytywne : wzajemne zaufanie, sympatia i życzliwość.

Te trzy, główne style wychowania w rodzinie przeważnie nie występują w rzeczywistości w postaci czystej, jeden z nich jednak dominuje zwykle, wpływając na swoistą atmosferę życia rodzinnego.

Warto pamiętać o tym, że jakkolwiek styl wychowania w rodzinie jest ważnym czynnikiem kształtującym osobowość dziecka, nie jest to czynnik jedyny. Dopiero w powiązaniu z postawami rodziców wobec dzieci, z emocjonalną więzią łączącą członków rodziny i z ogólną atmosferą w niej panującą, czynnik ten nabiera właściwego znaczenia.

Artykuł przygotowany przez: mem,  pracownia rozwoju zdolności poznawczych (żródło: www.literka.pl).

Wpływ telewizji na rozwój dziecka

Dostępność mediów jest dla małego dziecka dużą atrakcją. Proponowane przez telewizję spędzanie wolnego czasu wydaje się maluchom interesujące i warte uwagi. W efekcie często dochodzi do sytuacji, że spędzanie czasu przed ekranem jest głównym zajęciem większości dzieci w czasie wolnym.

Pociąga to za sobą rezygnację z innych zajęć – bardziej rozwojowych i zapewniających dziecku różnorakie, niezbędne do rozwoju bodźce, nie zaś jedynie jednostajne, jak czyni to telewizja. Nawyki dotyczące oglądania telewizji często są na tyle silne i trwałe, że objawiają się nawet w późniejszym okresie życia dziecka.

Co wpływa na zainteresowanie dziecka telewizją?

Istnieje szereg cech, których występowanie powodować może z dużym prawdopodobieństwem silniejsze zainteresowanie programami telewizyjnymi oraz większą potrzebę ich oglądania:

  • wiek – okres przedszkolny wyzwala szczególnie silną potrzebę spędzania czasu przed ekranem, dziecko jest wtedy raczej mało pomysłowe w kwestii organizowania sobie czasu wolnego, ma dość wąskie zainteresowania i mało towarzyszy zabaw, jeśli więc nie jest aktywowane przez rodziców, spośród innych zajęć wybiera telewizję; starsze dzieci, które przejawiają już większą aktywność społeczną, mają mniejsze tendencje do oglądania telewizji;
  • płeć – chłopcy więcej czasu spędzają przed telewizorem niż dziewczęta, przyczyny tkwią zazwyczaj w tym, że chłopcy nieco trudniej przyswajają naukę szkolną, odnajdując mniej przyjemności np. w czytaniu książek; ponadto chłopcy bardziej pasjonują się żywiołowością scen telewizyjnych niż dziewczynki;

  • inteligencja – dzieci zdolne przejawiają mniejsze zainteresowanie telewizją i z czasem w dużej mierze rezygnują z jej oglądania, przeznaczając czas na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań; dzieci mniej zdolne są oglądaniem telewizji bardziej zainteresowanie, gdyż wypełnia im ona lukę czasu wolnego, której nie chcą z własnej woli przeznaczać na zajęcia rozwoje;
  • postępy w nauce – dzieci odnoszące sukcesy w nauce poświęcają telewizji mniej czasu niż ich gorzej uczący się rówieśnicy, wynika to z dużego zaangażowania czasowego niezbędnego na przyswojenie nowej wiedzy, przez co na oglądanie telewizji zostaje mniej czasu, jak również ze świadomego odrzucenia programów telewizyjnych, uznawanych za mało ciekawe w kontekście wiedzy szkolnej;
  • status społeczno-ekonomiczny – dzieci ze środowisk uboższych mają z reguły mniejsze możliwości, by korzystać z różnorodnych form zabawy, dlatego telewizja staje się często główną formą spędzania ich wolnego czasu; dzieci z rodzin o wyższym statusie korzystają zazwyczaj z różnorodnych rodzajów aktywności zabawowej, często zapewnianej im przez dorosłych, ale również z własnego wyboru, stąd też dzieci te spędzają przed telewizorem mniej czasu;
  • osobowość – dzieci bardziej nieśmiałe i niepewne siebie oraz mniej przystosowane psychicznie oglądają telewizję chętniej, gdyż nie wymaga to od nich przejawów aktywności i zaangażowania; dzieci żywiołowe nie mają potrzeby spędzania długiego czasu na oglądaniu telewizji, szukając bardziej interesujących rozrywek;
  • funkcjonowanie społeczne – dzieci przystosowane społecznie i akceptowane w swoim środowisku chętnie wchodzą w kontakty z ludźmi poświęcając oglądaniu telewizji mniej czasu; ich gorzej przystosowani rówieśnicy uznają telewizor za lepszego towarzysza.

Jak telewizja wpływa na dziecko?

Oddziaływanie telewizji na dziecko jest dość złożonym procesem. Można powiedzieć, że efekty oglądania telewizji mogą być zarówno dobre, jak i złe – wszystko zależy od ilości czasu spędzonego przed ekranem, rodzaju oglądanych programów, stanu emocjonalnego dziecka, kontroli rodziców. Sfery oddziaływania telewizji obejmują:

  • wpływ na stan fizyczny – jeśli oglądanie telewizji ogranicza czas snu dziecka bądź koliduje z porami posiłków;


Autor: Magdalena Dudziak,
fizjoterapeutka, obecnie w trakcie studiów uzupełniających w Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Interesuje się głównie rehabilitacją wczesno-dziecięcą. Zafascynowana tajnikami rozwoju dzieci oraz metodami wychowawczymi.

Artykuł pochodzi z Biuletynu Miłośników Dobrej Książki nr 5 (18) - maj 2008,
wydawanego przez
Tolle et leg

  • wpływ na inne formy zabawy – telewizja oglądana w nadmiarze ogranicza czas na zabawę z innymi dziećmi, głównie na świeżym powietrzu oraz zabawy twórcze;
  • wpływ na naukę – programy edukacyjne mogą wspierać naukę szkolną i przyswajanie wiedzy oraz motywować do zdobywania nowych wiadomości, jednak czas poświęcany oglądaniu telewizji w nadmiarze wpływa zwykle negatywnie na wypełnianie obowiązków szkolnych;
  • wpływ na stosunki rodzinne i społeczne – telewizja znacząco ogranicza kontakty między ludźmi, głównie odbierając czas na wspólną rozmowę.

Ile telewizji dla dzieci?

Kilka lat temu Disney stworzył serię programów na DVD, które miały wspomagać kreatywność malutkich dzieci – nazwali to “Baby Einstein”. Miało być tak wspaniale. Sadzasz swojego synka lub córeczkę w wieku do 2 lat przed telewizorem i nie dość, że masz spokój, to jeszcze błogą świadomość, że robisz mu prezent na przyszłość – będzie mądrzejszym człowiekiem. Może nawet Einsteinem!

Co się okazało? Badania nad rozwojem dzieci i tym co wpływa pozytywnie, a co negatywnie na ten rozwój pokazały, że oglądanie telewizji w przypadku najmłodszych dzieci źle wpływa na umiejętność skupiania uwagi, zrozumienie słów i pamięć w przyszłości.

Zespół z Uniwersytetu Waszyngtońskiego
ustalił w badaniach, że dla każdej godziny dziennie spędzonej na oglądaniu telewizji i płyt edukacyjnych (również wspomnianego Baby Einstein) – dzieci w przyszłości miały gorsze słownictwo. Miało to największy wpływ na maluchy w wieku 8 do 16 miesięcy, kiedy tworzą się umiejętności językowe. Zależność była bardzo bezpośrednia – im więcej oglądały, tym mniej znały słów.

Najmocniejszy akcent tej historii pojawił się teraz –
Disney ogłosił, że zwraca pieniądze wszystkim, którzy zakupili to video w ciągu ostatnich pięciu lat.

No więc jak to jest z tą telewizją – można, czy nie można? Dzieci poniżej 2 latek telewizji w ogóle nie powinny oglądać. A co ze starszymi dziećmi? Począwszy od wieku 3 lat zalety oglądania zaczynają przeważać nad wadami. Przy ilości oglądania do max. 2 godzin dziennie wartościowych materiałów (edukacyjnych + rozrywkowych dostosowanych do wieku) widać pozytywne efekty dla późniejszego rozwoju dzieci.

Wniosek może być tylko  jeden - czytajmy dzieciom książki, czytajmy im bajki na dobranoc. To wspaniały, wspólnie spędzony czas, który na dodatek zaprocentuje mądrzejszymi i lepszymi ludźmi w przyszłości!

Autor:Paweł Księżyk

TATO, MAMO!!!

Często pouczamy nasze dzieci - rób to, nie rób tamtego, zrób to tak, zrób to inaczej... Cała lista nakazów, zakazów, rad i pouczeń. A zastanawiałeś się kiedyś, co Twoje dziecko chciałoby powiedzieć Tobie? Nie? To poczytaj...

Jeśli lista wyda Ci się zbyt długa, to pomyśl sobie, ile zakazów i nakazów dziennie TY dajesz swojemu dziecku? Pomnóż to przez 7 dni w tygodniu, przez 4 tygodnie w miesiącu i to jeszcze przez 12 miesięcy w roku. Przyznaj, że ta lista poniżej to naprawdę drobiazg ;) . A tak całkiem serio - zrób mały rachunek sumienia i zastanów się, na które z poniższych próśb bywasz czasem głuchy...

............................

  • NIE psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.
  • NIE bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję - poczucia bezpieczeństwa.
  • NIE bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko Ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe.
  • NIE zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.
  • NIE chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.
  • NIE wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.
  • NIE przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że Cię nienawidzę. To nie Ty jesteś moim wrogiem, lecz Twoja miażdżąca przewaga.
  • NIE zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć Twoją uwagę.
  • NIE zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed Tobą bronić i robię się głuchy.
  • NIE dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie stłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.
  • NIE zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To dlatego nie zawsze się rozumiemy.
  • NIE sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.
  • NIE bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w Ciebie.
  • NIE odtrącaj mnie, gdy dręczę Cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić Cię o wyjaśnienie, poszukam ich gdzie indziej.
  • NIE wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.
  • NIE rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na Twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia.
  • NIE wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet Ci się nie śniło.
  • NIE zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.
  • NIE bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób co możesz, żeby nam się to udało.
  • NIE bój się miłości. NIGDY.

Tekst anonimowy
tłum. Filip Łobodziński (źródło: www.literka.pl).

Wpływ muzyki na rozwój dzieci

Nikt już dzisiaj nie kwestionuje, że muzyka wpływa na nasze nastroje i emocje, uspokaja, poprawia nastrój i rozładowuje stres, albo irytuje, pobudza agresje. Okazuje się, że poprzez muzykę bardzo wcześnie możemy wspierać i stymulować zmysły dzieci, a przez to rozwijać ich wrodzone talenty.

Odpowiednio dobrana muzyka pozytywnie oddziałuje już na dziecko
w łonie matki, które od dwudziestego szóstego tygodnia słyszy rytm i melodię!

Naukowcy, m.in. otolaryngolog prof. Alfred Tomatis, którzy badali wpływ muzyki na człowieka stwierdzili, że muzyka stymuluje rozwój mózgu i układu nerwowego. Muzyka słuchana w dzieciństwie ma wpływ na odbieranie bodźców dźwiękowych w ciągu całego życia, pomaga budować neuronalne drogi, które mają wpływ na naukę języków (także obcych), rozwój pamięci i poczucia przestrzeni. Odpowiednia muzyka poprawia koncentrację, powoduje wzrost kreatywności i zapamiętywania, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, opóźnia objawy zmęczenia, harmonizuje napięcia mięśniowe, poprawia koordynację ruchową.

Terapeuci polecają wszystkim codzienne słuchanie muzyki. Okazało się, iż najlepiej stymulują mózg utwory Mozarta (stad termin "Efekt Mozarta" wprowadzony przez Dona Campbella) i chorał gregoriański - poprawiają także pamięć i koncentrację. Muzyka baroku - Vivaldiego, Telemanna, Bacha - wspomaga i przyspiesza proces przyswajania wiedzy. Utwory Beethovena, Vivaldiego, Straussa harmonizują i integrują rytm pracy serca i mózgu.

Tym, którzy mają problemy ze słuchaniem muzyki klasycznej poleca się korzystanie z dźwięków natury - śpiewu ptaków, szumu wodospadu, potoku górskiego, fal morskich.

Dzieci mogą słuchać odpowiedniej muzyki podczas zabawy lub odrabiania lekcji. Najmłodsze chętnie zasypiają przy kołysankach. Bada się także wpływ muzyki podczas snu, a dotychczasowe wyniki zachęcają także do takiej formy stymulowania naszego mózgu i układu nerwowego.
Autor: Beata Kołodziejczyk

Jaka muzyka dla malucha?

W życiu prenatalnym

Dziecko słyszy już na długo przed urodzeniem. Nie tylko słyszy, ale też słucha i może mieć swoje ulubione kompozycje, podczas słuchania których wyraźnie się ożywia lub uspokaja. Mimo, że dźwięki muzyki dobiegają do dziecka wygłuszone przez warstwę skóry i wód płodowych to dziecko potrafi już rozpoznawać melodie.

Naukowcy jednak twierdzą, że na preferencje dziecka przed urodzeniem ma największy wpływ przyjemność odczuwana przez matkę. W organizmie człowieka, który słucha ulubionej muzyki wytwarza się hormon szczęścia i to właśnie on powoduje, że dziecko w łonie matki słuchającej ulubionych kompozycji odczuwa przyjemność. Mamy zatem mają olbrzymi wpływ na preferencje muzyczne swojego dziecka, ale też ogromną szansę, by już na tym etapie wyrabiać jego gust. Jeżeli chcemy, aby nasze dziecko lubiło muzykę poważną to można już podczas ciąży serwować maluszkowi porcję muzycznych doświadczeń. Oczywiście pod warunkiem, że mama słuchając muzyki poważnej nie zaciska zębów, aby wytrzymać jeszcze jedną część symfonii, bo wówczas odniesie przeciwny skutek!

Po urodzeniu

Moment przyjścia na świat jest dla dziecka olbrzymim szokiem. Jego poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiane, a wszystkie zmysły zostają zbombardowane ogromną ilością różnorodnych bodźców, niekoniecznie odczuwanych jako przyjemne. Jeśli dziecko szybko znajdzie się w ramionach matki to strach i niepewność szybko przemijają. Gdy mama przemawia do swojego maleństwa, ono słyszy tak dobrze znany mu głos i uspokaja się. Można wówczas zwiększyć poczucie bezpieczeństwa zapewniając dziecku więcej dobrze mu znanych dźwięków w postaci słuchanych wcześniej kompozycji. Oczywiście najodpowiedniejszą muzyką będą łagodne dźwięki o dość wysokiej częstotliwości, konsonansowej harmonii, z melodyjnymi, wyrazistymi tematami, koniecznie w tonacjach durowych, w niespiesznych tempach. Taka muzyka wpłynie łagodząco i uspokajająco na skołatany układ nerwowy małego człowieka, a jednocześnie poprawi nastrój świeżo upieczonej mamy.

Co to jednak oznacza w praktyce? Po jakie utwory i których kompozytorów sięgnąć? Chcąc dać możliwie najlepsze wskazówki rodzicom nie obeznanym z muzycznymi arkanami polecę spośród ogromu dostępnego repertuaru muzykę instrumentalną Wolfganga Amadeusza Mozarta. Spośród nagrań wybieramy części pogodne, które mają dopisek "dur" (w odróżnieniu od "moll") oraz tempo wolne lub umiarkowane (largo, larghetto, adagio, andante, andantino, moderato). Następnie spośród bogactwa kompozycji tego kompozytora wybieramy te, które nam się najbardziej podobają.

Baraszkujący eksplorator

Maluszek szczęśliwie szybko zapomina niedogodności z pierwszych chwil życia i jeśli tylko ma zapewnione podstawowe potrzeby, bardzo szybko rusza na poznawanie świata. Najpierw to co najbliżej, a później stopniowo coraz dalej. Radość i energia towarzysząca dziecku w tym czasie nie ma sobie równej. Iluż dorosłych wzdycha zazdrośnie marząc o takiej pasji podczas wszystkich działań!

W tym momencie sprawa z poleceniem dobrej dla dziecka muzyki ogromnie się komplikuje, gdyż zależy to zarówno od temperamentu i upodobań dziecka, od momentu w ciągu dnia, jak i od celu jaki chcemy osiągnąć. Na spotkaniach Kreatywki rodzice mogą zaobserwować w jaki sposób dobieramy charakter muzyki do poszczególnych zabaw, jednakże jest to wybór nakierowany na cel grupowy.

Inaczej ma się rzecz ze słuchaniem muzyki w zaciszu domowym, gdzie preferencje i potrzeby słuchaczy stanowią główne kryterium. Pamiętajmy zatem o zachowaniu najważniejszych zasad.

Przede wszystkim muzyka nie może nikomu przeszkadzać, nie może być zbyt głośno (małe dzieci dużo dotkliwiej odczuwają większą dawkę decybeli), nie powinna zawierać dużo niskich częstotliwości ani zbyt agresywnego rytmu. Powinna natomiast mieć jasną, przejrzystą formę o zrozumiałych tematach melodycznych.

W celu wyciszenia i uspokojenia dziecka używamy kompozycji o cechach wymienionych już wyżej.

Jeśli chcemy maluszka zaktywizować do działania najlepiej włączyć muzykę o żywszych tempach. Naukowcy polecają tu utwory barokowe, a więc takich kompozytorów jak Johann Sebastian Bach, Antonio Vivaldi, czy Georg Philipp Telemann.

Dzieci o niespożytej energii muszą ją od czasu do czasu wyładowywać – najlepiej w pożądany, ukierunkowany sposób. Jednym z nich jest taniec (swobodny) z delikatnym, wzmacniającym przepychaniem przy bardzo żywej muzyce (tempa: allegro, vivo, vivace, presto). Jeżeli takie rozładowanie zapewnimy dziecku tuż przed planowaną inną aktywnością, wymagającą większego skupienia lub przed nocnym wyciszeniem, wówczas z pewnością osiągniemy lepsze rezultaty.

Nie dotyczy to oczywiście dzieci spokojnych, dla których taka żywa zabawa będzie z całą pewnością rozładowaniem, ale zmęczy je na tyle, że wskazany będzie już tylko odpoczynek.

Osobny rozdział stanowi muzyka jako część zabawy. Dzieci uwielbiają zabawy z rytmem, który wpływa niezwykle stymulująco na wiele aspektów rozwoju. Polecam tutaj muzykę Raimonda Lapa z serii "Muzyka bobasa", która doskonale nadaje się jako podkład do wielu zabaw przy muzyce. W kompozycje te wplecione są przeróżne odgłosy, które dodatkowo ćwiczą percepcję maluchów.

Na rynku muzycznym jest dostępnych kilka różnych kompilacji z muzyką polecaną dla dzieci. Można oczywiście po nie sięgnąć i znaleźć coś dla siebie. Należą chociażby do nich:

  • "Muzyka dla ucha malucha" DUX 2 CD
  • "Mozart. Pour les enfants" EMI Classics 2 CD
  • "Mozart for my baby" Virgin Classics 1 CD

oraz już wkrótce na rynku

  • "Bach for my baby"

Przestrzegam natomiast przed innymi tak zwanymi "składakami", które choć w atrakcyjnych cenach zawierają bardzo często (choć nie zawsze) wykonania o wątpliwej wartości artystycznej, a nawet estetycznej. Jeżeli jednak znaleźliśmy płytę, której zawartość bardzo nam odpowiada - upewnijmy się u kompetentnego sprzedawcy o jakości wykonania. Taką fachową poradę z pewnością uzyskają Państwo w sklepie www.dalga.pl.

Czy to ważne w przypadku małych dzieci? A czy człowiek od dzieciństwa stykający się z brzydkimi przedmiotami rozwinie w sobie poczucie estetyki i potrzebę piękna?

Co z tymi, którzy nie lubią muzyki poważnej?

Mają prawo. Nie każdy musi lubić muzykę poważną nawet, jeśli ją ceni. De gustibus non est disputandum! - jak brzmi odwieczne prawo. Jeżeli chętnie słuchamy muzyki rozrywkowej to wybierzmy spośród znanych kompozycji te, które mają podobne cechy do wyżej wymienionych pamiętając szczególnie o niezbyt wysokim poziomie głośności. Najlepiej jednak spróbować wówczas włączyć do słuchanego repertuaru odgłosy przyrody, które od wieków wpływają na człowieka regenerująco i wzmacniająco. Poszukajmy płyt z nagraniami głosów ptaków, szumu morza, wodospadu i innych odgłosów natury. Również przy tych dźwiękach wspaniale rozwija się percepcja dziecka.

Najpiękniejszy śpiew mamy

Możemy w naszej domowej fonotece posiadać największe dzieła muzyczne, w najlepszych wykonaniach, z najdoskonalszymi wskazaniami technicznymi nagrań, a i tak dla malucha najpiękniejszy na świecie jest głos mamy (i taty, oczywiście!). Dlatego, niezależnie od umiejętności i poczucia własnej wartości w tym względzie, nie szczędźmy dziecku tego, czego mamy pod dostatkiem - własnego głosu. To rodziców śpiew, czy nucenie daje największe oparcie emocjonalne, poczucie stabilności, zaspokojenie potrzeby uwagi i przynależności.

Kiedy na pierwszy koncert?

Już! Teraz jest odpowiednia chwila. Kreatywka zaprasza dzieci od pierwszych dni życia z rodzicami na specjalnie dla nich przygotowane Koncerty Dziecinnie Proste, gdzie repertuar jest dostosowany do dziecięcej percepcji, a wnętrze sali koncertowej do ich potrzeby ruchu i poczucia bezpieczeństwa.

Skorzystajmy jednak z każdej nadarzającej się okazji, aby wspólnie odczuć radość kulturalnego przeżycia. Nawet jeśli będzie to chwilowe zatrzymanie obok ulicznego muzyka. Jeśli ta muzyka Wam się spodoba, cieszcie się chwilą! Muzyka na żywo wszak nie ma sobie równej, a do tego jest niepowtarzalna okazja podejścia bardzo blisko i obejrzenia instrumentu oraz zaobserwowania techniki wydobywania dźwięku.

Konieczny odpoczynek

Pamiętajmy, że układ nerwowy człowieka musi odpoczywać! Nawet bardzo dobre, sprawdzone formy stymulacji rozwoju mogą wyrządzić krzywdę, jeśli są stosowane w nadmiarze. Dziecko musi mieć czas przeznaczony na rozwój jak i czas na odpoczynek bez ruchu, światła i dźwięku. Tylko w bezruchu, ciemności i ciszy układ nerwowy człowieka odpoczywa. Dlatego nie zostawiajmy włączonego światła i grającej, nawet cicho płyty, nie kołyszmy śpiącego już dziecka. Pomóżmy mu zasnąć, jeśli samo jeszcze nie potrafi, a następnie dajmy mu to, czego w tym momencie najbardziej potrzebuje - spokój.
Autor: Iwona Grenda
www.kreatywka.pl

Kiedy do logopedy


Z Twoją pomocą
dziecko da sobie radę.

Koniecznie udaj się z dzieckiem do logopedy, gdy dziecko:

  • nie gaworzy,
  • roczne nie wypowiada sylab,
  • podejrzewamy, że nie rozumie naszych poleceń,
  • 2-latek nie wypowiada prostych słów (mama, baba, tata, dada...),
  • 3-latek nie buduje zdań,
  • 4-latek formułuje jedynie zdania proste, równoważniki zdań, wypowiada zaledwie proste słowa, zniekształca wyrazy,
  • znacznie odstaje w rozwoju mowy od rówieśników, izoluje się, niechętnie bawi się z dziećmi, jest odrzucane przez grupę z powodu gorzej rozwijającej się mowy,
  • w wieku 4 lat nadal mówi niepłynnie, zacina sie, powtarza sylaby, nie może "wydusić z siebie słowa",
  • nawykowo oddycha buzią,
  • podczas mówienia wsuwa język między przednie zęby,
  • 4-latek nie wypowiada głosek k, g, l, ś, ź, ć, dź lub s, z, c, dz,
  • 5-latek nie wypowiada l (np. nadal zastępuje przez j)
    albo nie wypowiada r, s, z, c, dz, ś, ź, ć, dź, k, g, ą, ę,
  • 6-latek nie wypowiada sz, ż, cz, dż,
  • gdy mamy wątpliwości, czy dziecko słyszy.

Ponadto, jeśli już u bardzo małego dziecka zaobserwujemy wolniejszy rozwój takich umiejętności jak siadanie, raczkowanie, gaworzenie, wymawianie pierwszych sylab, słów, to warto już wtedy zgłosić się do logopedy, by ocenił funkcjonowanie narządów mowy, poziom rozwoju narządów artykulacyjnych i ewentualnie zalecił odpowiednie ćwiczenia, które usprawnią narządy mowy i przyspieszą dojrzewanie tych części układu nerwowego, które odpowiadają za rozwój mowy. Może się bowiem okazać, choć oczywiście nie musi, że opóźnienie rozwoju ruchowego dziecka zapowiada opóźniony rozwój mowy.     Autorem artykułu jest Patrycja Nocoń - neurologopeda

Rozwój mowy dziecka


Z Twoją pomocą
dziecko da sobie radę.

Już noworodek komunikuje się z otoczeniem i choć czyni to w sposób bezsłowny, to potrafi bardzo wiele przekazać za pomocą krzyku lub płaczu. Są one jedyną formą komunikacji noworodka do ok. 6-8 tygodnia życia. Różniące się wysokością, natężeniem, barwą, mogą wyrażać głód, ból, zmęczenie, potrzebę bliskości. Wyczulona mama często potrafi rozpoznać, czy płacz jej dziecka oznacza, że jest głodne, czy, że coś je boli, czy po prostu potrzebuje uwagi.

Głużenie, które pojawia się ok. 2 miesiąca życia, jest procesem nieuświadomionym, nie podlega kontroli słuchowej, toteż głużą także dzieci niesłyszące. Głużenie to ciągi spółgłosek, samogłosek, czasem sylab, które są ćwiczeniem mięśni oddechowych, głosowych i mięśni buzi odpowiedzialnych za tworzenie słów.

Gaworzenie jest już procesem świadomym i podlegającym kontroli słuchowej. Zaczyna się ok. 7-8 miesiąca życia i stanowi pierwszy poważniejszy sprawdzian słuchu dziecka. Dzieci niesłyszące nie gaworzą. Na tym właśnie etapie dziecko zaczyna powtarzać dźwięki słyszane w otoczeniu. Dziecko nabiera też przekonania, że dźwięk, który wydaje, coś oznacza i czemuś służy, toteż często wykorzystuje gaworzenie w celu zwrócenia na siebie uwagi. Coraz częściej rozumie ono także proste wypowiedzi, choć nadal podstawą tego rozumienia jest intonacja, akcent, melodia głosu, kontekst sytuacyjny (E. Słodownik-Rycaj). Pod koniec pierwszego roku dziecko może powtarzać już nie tylko pojedyncze sylaby czy ich kombinacje, ale nawet całe wyrazy. Z chwilą, gdy wyrazom tym dziecko zaczyna przypisywać określone znaczenie, gaworzenie przechodzi w etap wyrazu.

Etap wyrazu rozpoczyna słowną komunikację dziecka z otoczeniem i trwa mniej więcej do końca drugiego roku życia. Na tym etapie następuje szybki przyrost słownictwa, którym posługuje się dziecko, od ok. 3 słów pod koniec 1 roku życia do ok. 300 pod koniec 2 roku życia. Na tym etapie ubóstwo słownika sprawia, że to samo określenie miewa często różne znaczenia w zależności od sytuacji. Rozwój mowy zaś polega tu głównie na stopniowym zawężaniu, konkretyzowaniu znaczeń, a także na rozbudowie słownictwa i doskonaleniu gramatyki (por. E. Słodownik-Rycaj).

Etap zdania rozpoczyna się wtedy, gdy dziecko zaczyna używać zasad gramatyki, co następuje zwykle po 2 urodzinach dziecka. Na tym etapie dziecko zwykle jest już świadome prawidłowego brzmienia głosek, mimo że nie jest w stanie artykułować ich całkowicie poprawnie. Pierwsze zdania są najczęściej 2-wyrazowymi zlepkami wyrazów. Komunikaty we wczesnej fazie tworzenia zdań składają się właśnie z prostych słów, np. „mama tam” albo „lala da!” (daj lalę). Dziecko stopniowo przyswaja sobie odpowiednią kolejność rzeczowników, czasowników, pomijając jednak zaimki, spójniki i inne części mowy. W tym okresie następuje też stopniowy i stały wzrost przeciętnej długości wypowiedzi (J. Aitchison). Jako pierwsze pojawiają się zdania dotyczące przestrzeni życiowej dziecka, odpowiadające poziomowi dziecka. Dominują tu rzeczowniki, czasowniki, potem także przymiotniki.

Pierwsze zdania złożone pojawiają się w 3 roku życia. Najpierw złożone współrzędnie, potem także podrzędnie. Najbardziej charakterystyczne są zdania przyczynowe (bo...) i warunkowe (jak... to...) (Przetacznik-Gierowska, 1994). Mowa dziecka w 3 roku życia staje się coraz bardziej zrozumiała dla otoczenia. Przyjmuje się, że jeszcze przed ukończeniem trzeciego roku życia dziecko jest zdolne do aktywnego uczestnictwa w rozmowie z udziałem dwóch lub więcej osób (Shugar, 1995). Z końcem 3 roku życia dziecko z odbiorcy staje się nadawcą aktywnie uczestniczącym w dialogu.

Etap swoistej mowy dziecięcej charakteryzuje wiek przedszkolny aż do wieku szkolnego, tj. od 3 do ok. 6-7 roku życia. To czas doskonalenia języka, czas przyrostu słownictwa i utrwalania się reguł gramatycznych. Mowę trzylatka charakteryzuje niezbyt jeszcze bogaty słownik, obfitość słów wymyślonych przez dziecko, nie utrwalone reguły gramatyczne. Wypowiedzi trzylatków mają charakter raczej sytuacyjny i odnoszą się do najbliższego, znanego dziecku kręgu osób, przedmiotów, zjawisk. Wymowa sześciolatków powinna być już całkowicie zgodna z normą językową. Wypowiedzi powinny być już niezależne od sytuacji, kontekstowe, a więc rozbudowane, sensowne i zrozumiałe.

Po 6-7 roku życia dobiega końca tzw. okres krytyczny dla rozwoju mowy, co oznacza, że teraz mowa może być co najwyżej korygowana, ale już nie kształtowana. Proces rozwoju mowy ulega spowolnieniu, w końcu wygasa, a wszelkie konsekwencje zakłóceń czy zaniedbań we wcześniejszym okresie życia będzie teraz o wiele trudniej wykorzenić. Przez całe życie człowiek dodaje nowe wyrazy do swojego słownictwa, ale jest mało prawdopodobne, by był w stanie zmienić przyswojone wcześniej zasady gramatyki. (J. Aitchison)

Jeśli któryś etap nie wystąpił lub wystąpił w formie niepokojąco innej niż opisane powyżej, a także, jeśli rozwój mowy uległ z wiadomych bądź niewiadomych przyczyn zahamowaniu lub znacznie (tj. powyżej pół roku) opóźnia się w czasie, oznacza to, że należy koniecznie udać się z dzieckiem do logopedy.

Autorem artykułu jest Patrycja Nocoń - neurologopeda

Wczesne przeciwdziałanie dysleksji


Z Twoją pomocą
dziecko da sobie radę.

Pani prof. Marta Bogdanowicz stwierdziła kiedyś, że „Dziecko z dysleksją nie rodzi się w szkole. Ono z objawami trafia do przedszkola. Należy je tylko rozpoznać i umiejętnie mu pomóc”. Pani profesor twierdziła ponadto, że problem dysleksji rozwojowej będzie się nasilał zarówno w przedszkolach, jak i w szkołach ze względu na zmiany kulturowe zachodzące w naszym kraju. Dzieci coraz mniej czasu przeznaczają na zwykłe zabawy, które w naturalny sposób rozwijają ich funkcje psychomotoryczne, a coraz więcej czasu spędzają przed telewizorem, coraz więcej poświęcają go na gry komputerowe, Internet i inne tego typu ciekawe zajęcia.

Jednakże te formy aktywności nie stwarzają korzystnych warunków do harmonijnego rozwoju funkcji. Stąd tak dużo jest dzieci z fragmentarycznymi deficytami rozwojowymi, które są symptomami ryzyka dysleksji. Dzieci te wymagają intensywnych ćwiczeń usprawniających zaburzone funkcje po to, by nie doszło do pogłębienia i utrwalenia zaistniałych deficytów, a w konsekwencji do problemów z czytaniem i pisaniem oraz pierwszych niepowodzeń szkolnych.

Usprawniane muszą być jednocześnie 4 rodzaje funkcji biorących udział w procesie nauki czytania i pisania. Są to:

  • Funkcje słuchowo – językowe: pamięć słuchowa, uwaga słuchowa, analiza i synteza sylabowa i głoskowa,
  • Funkcje wzrokowe: pamięć i uwaga wzrokowa, analiza i synteza wzrokowa,
  • Koordynacja wzrokowo – ruchowa,
  • Orientacja przestrzenna: orientacja w schemacie ciała (strony ciała, części ciała), orientacja w przestrzeni (kierunki, relacje między przedmiotami), orientacja na kartce.

Jeżeli Twoje dziecko ma np. zaburzone funkcje słuchowe, a sprawne funkcje wzrokowe – musisz usprawniać funkcje zaburzone i maksymalnie doskonalić nie zaburzone funkcje wzrokowe po to, by wspomagały pracę funkcji zaburzonych. Pracując z dzieckiem pamiętaj: wszystko jest do usprawnienia! Wymaga to jednak od Ciebie i dziecka SYSTEMATYCZNOŚCI, ponieważ ćwiczenia muszą być prowadzone codziennie.

Twoim sprzymierzeńcem w codziennej pracy z dzieckiem powinna być cierpliwość, zdecydowanie, stanowczość. Nie wolno okazywać zniecierpliwienia, wyręczać dziecka w wykonywaniu ćwiczeń, ponaglać go, ponieważ można doprowadzić do zniechęcenia i braku współpracy ze strony dziecka. Wiedz, że należy nagradzać najdrobniejsze postępy czy to słowem, czy gestem, ponieważ wzmacnia to motywację dziecka do dalszego wysiłku, do podejmowania przez niego kolejnych, coraz trudniejszych ćwiczeń i zadań.

Twoim zadaniem jest dostarczanie swemu dziecku kilka razy dziennie poczucia sukcesu: całuj, przytulaj zawsze wtedy kiedy np: „l – a – s” to dla niego „las”, a nie „ser”, kiedy „do” czyta całościowo, a nie „dy – o”, i w wielu innych sytuacjach, których teraz nie potrafię przewidzieć. Powodzenia! I niech CIERPLIWOŚĆ I SUKCES będą z Wami!

Autorem artykułu jest Przemysława Matecka
- pedagog terapeuta, nauczyciel dyplomowany

 

 

Nadopiekuńczość


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

Chcemy dobrze dla naszych dzieci. Wyobrażamy sobie, że ułatwianie im życia, wyręczanie, chronienie przed całym światem automatycznie wpoi im troskę o ich bliskich. Jest to mylne wyobrażenie. Dając dziecku sygnał, że tylko ono się liczy, że jego dobro i wygoda są najważniejsze, wychowujemy je na człowieka samolubnego i egoistycznego. Jeśli na przesadną troskę znajdujemy racjonalne argumenty usprawiedliwiające takie zachowanie – jesteśmy prawdopodobnie nadopiekuńczy. Trudno to zauważyć i równie trudno się do tego przyznać.

O NADOPIEKUŃCZOŚCI

Babcia czy mama trzęsąca się nad dzieckiem, śledząca każdy jego krok, przestrzegająca przed wieloma czyhającymi niebezpieczeństwami, powoduje u dziecka poczucie zagrożenia, wywołuje i nasila lęk. Nadopiekuńczy rodzic przesadnie chroni swoje dziecko. To sprawia, że dziecko nadmiernie koncentuje się na własnej osobie. Dlatego też dzieci mające nadopiekuńczych rodziców wolniej rozwijają się społecznie - zaszczepione obawy przenoszą na kontakty z rówieśnikami. Takie dzieci są mało samodzielne, mają trudności z podejmowaniem decyzji, obawiają się odpowiedzialności i najmniejszego nawet ryzyka. Przesadnie dbają o swoje zdrowie i mają skłonności hipochondryczne. Wymagają ciągłego zapewniania bezpieczeństwa i wspierania.

Nadopiekuńczy rodzice nie dają dziecku okazji do bycia samodzielnym i nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają mu krzywdę. Zarówno w przedszkolu, jak i w szkole podstawowej zdarza się wiele sytuacji, kiedy trzeba o czymś zdecydować – dokonać samodzielnego wyboru. Brak umiejętności podejmowania samodzielnych decyzji może prowadzić do frustracji, złości, smutku, a w końcu do bezradności. Również później w dorosłym życiu.

WYUCZONA BEZRADNOŚĆ

Bezradność jest konsekwencją nadopiekuńczości. Dziecko oczekuje od innych załatwiania za nie wszelkich spraw, a także pomocy w rozwiązywaniu najdrobniejszych nawet problemów. Aby to uzyskać, uczy się manipulowania innymi osobami. To nie zyskuje sympatii otoczenia i powoduje trudności w kontaktach z innymi dziećmi. W konsekwencji pogłębia samotność i egocentryzm.

KONSEKWENCJE

  • Dziecko przyzwyczaja się do koncentracji na swoich potrzebach i oczekiwaniach,
  • potrzeby innych znajdują się poza jego zainteresowaniami,
  • dziecko uczy się, że zaspokajanie potrzeb nie musi być połączone z obowiązkami, z wysiłkiem, że mogą być one realizowane kosztem innych osób,
  • dziecko wie, że jest u steru i może dowolnie kierować rodzicami,
  • uczy się, że zasady są po to, by nimi dowolnie manipulować.

Ułatwianie dziecku życia przez nadopiekuńczych rodziców, wyręczanie go, chronienie przed całym światem, to ograniczanie dziecka. Prowadzi do wychowywania człowieka niezaradnego, nieśmiałego i samotnego. Z niskim poczuciem własnej wartości, ale z dużymi oczekiwaniami wobec świata. Taki człowiek - to człowiek nieszczęśliwy.

Jak sprawdzić czy posiadasz cechy nadopiekuńczego rodzica? Wykonaj test, który został dodany do artykułu jako ćwiczenie. Jeśli na większość pytań udzielisz odpowiedzi twierdzących – jesteś w grupie ryzyka.
Autor: Barbara Dziobek

Wrażliwe rodzicielstwo


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

Nauka empatii u dzieci rozpoczyna się już w momencie, kiedy przychodzą na świat. Jak to możliwe? Czy takie małe dzieci są w stanie się czegokolwiek nauczyć? Ależ tak! Uczą się cały czas, od pierwszego oddechu – oddychać, od pierwszego krzyku – płakać, od pierwszego dotyku - kochać. Tak więc odpowiedź jest prosta, uczą się jej od rodziców, którzy z wrażliwością i wyczuciem reagują na ich potrzeby. Mając trzy latka większość dzieci umie już okazać troskę. W wieku szkolnym potrafią się wczuć w położenie drugiego człowieka.

ZDROWY ROZSĄDEK

Zanim powiemy sobie o tym, czym dokładnie jest empatia, koniecznie musimy sobie wyjaśnić, czym empatia nie jest. Istnieje pewna granica, której rodzice nie powinni przekraczać.

Kiedy dziecko jest malutkie, staramy się szybko i odpowiednio reagować na jego potrzeby. Tak powinno być. Czasem jednak te działania tak nas pochłaniają, dając przy tym poczucie satysfakcji i spełnienia, że tracimy dystans i niejednokrotnie zdrowy rozsądek

.

CZYM EMPATIA NIE JEST?

„Badacze z prawdziwym zdumieniem przekonali się, że dzieci, które miały najbardziej dbałe i wrażliwe matki – te, które natychmiast reagowały na każde najmniejsze ich piśnięcie, pomruk czy kaszlnięcie – były mniej przywiązane niż dzieci, których matki reagowały nieco mniej gorliwie. Innymi słowy dzieci nie lubią nadopiekuńczości, nawet w niemowlęctwie.”*

Zbyt duża wrażliwość na potrzeby dzieci, chęć rozwiązywania za nie problemów, uchronienia przed każdą niedogodnością, tak naprawdę nie służą prawidłowemu rozwojowi. Takie zachowania rodziców hamują rozwijającą się samokontrolę emocjonalną i dążenie dzieci do niezależności. Pomagając trzyletniemu synkowi zbudować wieżę z klocków czy dziewięcioletniej córeczce odrobić zadanie z matematyki, trzeba raczej dać dziecku odczuć, że współpracujesz z nim, niż że ulepszasz to, co robi.

Kiedyś pewien psycholog powiedział, że rodzice nie dzielą się na „dobrych” i „złych”, ale na takich, którzy wypuszczają przedwcześnie swe dzieci z gniazd, i na takich, którzy przytrzymują je tam zbyt długo.** Do tych drugich z pewnością można zaliczyć tych rodziców, których charakteryzuje nadopiekuńcza postawa w stosunku do swoich pociech.

WRAŻLIWY CZY NADOPIEKUŃCZY?

Chcę podkreślić, że nie chodzi tu o pojedyncze zachowania rodziców. Rodzic też jest człowiekiem i nie jest idealny. Chodzi o tę różnicę pomiędzy sytuacją, kiedy od czasu do czasu rodzic trochę „przesadza” w trosce o swoje dziecko, a taką, kiedy rodzic kontroluje swoje dziecko stale, na każdym kroku i we wszystkim.

Czym różni się wrażliwy, empatyczny rodzic od nadopiekuńczego? Gdzie przebiega granica? Jak ją znaleźć? Jakie są rezultaty wychowania przez nadopiekuńczych rodziców? Dlaczego nadopiekuńczość jest wrogiem empatii? Już w następnym artykule.

* Lise Eliot, „Co tam się dzieje?”, Media Rodzina 2003
** źródło: www.babyboom.pl


Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców

Rozwój emocjonalny - ODWAGA


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Odwaga to wiedza o tym, czego się bać trzeba,
a czego nie."
- Platon

W tej podróży w głąb siebie, do maszynowni, która przekłada nasze emocje na działania, znaleźliśmy szereg przymiotów: entuzjazm, zapał, wiarę w siebie, samoocenę, nadzieję, wytrwałość, optymizm, samokontrolę… Teraz chcę Wam opowiedzieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy, bez której trudno w życiu się obejść. To odwaga.

CO TO JEST ODWAGA?

Nie chodzi mi tutaj o heroizm, bohaterskość, czy rzecz jasna waleczność :). Mam na myśli odwagę w działaniu. Tę, która ma wiele wspólnego zarówno z motywacją, jak i z samokontrolą. W jaki sposób odwaga łączy oba przymioty? Jest ich średnią, wypadkową: „Nie wiem czy się uda, ale chcę to zrobić, wiem, że potrafię (moja samoocena jest wystarczająco wysoka) i jestem zdecydowana/y to zrobić (mam wystarczającą motywację)”. Takie stanowisko równa się: robię to, czyli odważam się.

Pamiętajmy jednak, iż nie chodzi o to, by się nie bać. Brak strachu to patologia, potencjalne niebezpieczeństwo. Prawdziwa odwaga to umiejętność współistnienia z lękiem i działania mimo niego. Odwaga jest DZIAŁANIEM mimo niepewności, mimo strachu, bez gwarancji powodzenia, wbrew naszym wewnętrznym obawom i przeszkodom. Zatem nie jest to uczucie samo w sobie, stan umysłu, ale suma emocji, która przełożyła się na działania. Odwaga ujawnia się w działaniu, odwaga jest rezultatem.

Z CZEGO SKŁADA SIĘ ODWAGA?

Jednorazowe „odważne” zachowanie może wynikać z impulsu, natomiast odwaga charakteryzuje się wytrwałością. Inaczej samodyscypliną w działaniu. Dyscyplina polega na tym, że robimy to, co jest w planie, co zrobić należy, co powinniśmy zrobić - czy nam się chce, czy nie. Robienie tego, co nam sprawia trudności, czego się boimy rozwija odwagę. Bardzo ważne, szczególnie w przypadku dzieci, jest to, aby zaczynać od małych rzeczy i kroczek po kroczku robić coraz większe.

CO NAM DAJE ODWAGA NA CO DZIEŃ?

Dzieci w największym stopniu uczą się poprzez obserwację, a następnie przez własne doświadczenie. Pokazujmy dzieciom, opowiadajmy im o sytuacjach, kiedy nasze pełne wytrwałości działania przyniosły efekty. Zachęcajmy je do podejmowania się trudnych działań, do pokonywania oporów (róbmy to zawsze z wyczuciem, nie chodzi o to, aby zmuszać dziecko, do rzeczy, która jest ponad jego siły). Po niedługim czasie, coś, co było trudne, już nie jest trudne. Dziecko powoli przestaje się obawiać rzeczy, które wydają się nie do pokonania. Zmienia swój stosunek do trudności, staje się wytrwałe i wyrabia w sobie nawyk odważnego działania. To bardzo dobry nawyk! W efekcie buduje poczucie własnej wartości. Takie dziecko często ma okazję doświadczać uczucia dumy i zadowolenia z siebie, które są bardzo potrzebne w jego dalszym rozwoju.

Od czego zależy, czy nasze dziecko wyrośnie na odważnego człowieka? Jakich zachowań unikać, chcąc wychować nasze dziecko na odważną osobę? Czego w wychowaniu się wystrzegać? O tym już w następnym artykule.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Rozwój emocjonalny - ODWAGA 2


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Prawdziwa odwaga jest „cnotą”, nawykiem stawiania czoła trudnościom życiowym."
- Józef Augustyn

OD CZEGO ZALEŻY ODWAGA?

Trzeba z pewnością uwzględnić naturalne wyposażenie, z którym dziecko przychodzi na świat. Są dzieci od urodzenia bardziej płochliwe, spokojniejsze, mniej ekspansywne, mające delikatniejszy układ nerwowy. Wszystko dociera do nich z większą intensywnością, więc w niebezpiecznej sytuacji mogą się cofać, uciekać. Dzieci żywsze, obdarzone mniej wrażliwym układem nerwowym, będą poszukiwać bodźców, wychodzić im naprzeciw. Odporność ich układu nerwowego stanowi potencjalny fundament pod silniejszą, odważniejszą osobowość. Ale nie daje gwarancji, że tak się właśnie stanie. Doświadczenia okresu dzieciństwa, relacje z rodzicami i klimat wychowawczy, w jakim wzrasta dziecko, mają wpływ na jego postawę.

KLIMAT WYCHOWAWCZY

Czyli to, czy rodzice mają zwyczaj odważnego stawiania czoła trudnościom czy też raczej wycofywania się z nich. Rodzice nastawieni lękliwie do życia zarażają nieraz swoimi obawami i lękami swoje dzieci. Ciągłe mówienie o niebezpieczeństwach grożących w domu, w szkole, na podwórku czy na ulicy może sprawiać, że dziecko przyjmuje lękową postawę wobec życia.

RELACJA Z RODZICAMI

W sytuacji, gdy dziecko złości się, że czegoś nie dostało, rodzic może zareagować na dwa sposoby. Może przyjąć, zrozumieć zachowanie dziecka i łagodnie, ale stanowczo wyznaczyć granice. Może też się gniewać i odepchnąć dziecko, ukarać je… co może sprawić, że chęć sięgania po coś, w rozumieniu dziecka, stanie się niebezpieczna, będzie grozić utratą miłości. Im więcej doświadczyliśmy zrozumienia od rodziców, tym więcej nabieramy odwagi w wyrażaniu siebie bez obawy o konsekwencje. Ta odwaga to przewaga śmiałości w wyrażaniu siebie nad lękiem, że coś nam się stanie.

CZEGO UNIKAĆ?

Bardzo niszczące dla poczucia pewności siebie są sytuacje, gdy rodzic się obraża (nie rozmawiam z tobą, bo jesteś niedobry). W dziecku rodzi się wówczas silny lęk, że szkoda, jakiej się dopuściło, jest nie do naprawienia. Jeśli rodzic chce by to zostało zapamiętane raz na zawsze – dziecko zapamięta, ale jako ktoś niepewny, przestraszony, kto traci tym samym część spontanicznej śmiałości do wyrażania siebie, jaką posiadał. Jeśli dziecięce lęki, słabości i agresja nie są dobrze przyjmowane i rozumiane, to osoby wychowane w takim duchu mogą być w życiu dorosłym odważniejsze, gdy mają bronić innych. Broniąc innych, nie muszą mieć z własną słabością kontaktu.

Zdarza się, że rodzice sami czują się niepewni – czasem okresowo, i dają dziecku uznanie za tchórzostwo, bo dobrze im z lękliwym dzieckiem. Nieświadomie są przekonani, że będzie bardziej posłuszne, grzeczne, łatwiejsze do wychowania. Odważne dzieci są niewygodne, ponieważ są bardziej twórcze, ciekawe wszystkiego, bardziej ekspansywne. Dlatego lękliwi, nieporadni rodzice nie premiują odważnych zachowań, które tylko utrudniają im zadanie.

Kiedy lękliwe zachowania są przez rodzica mile widziane, stopniowo tłumią ważne tendencje w życiu dziecka i nie pozawalają mu wyrosnąć na odważnego człowieka.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Odwaga dla dziewczynek


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Kiedy (..) chcesz coś osiągnąć, a sama wątpisz w swoje umiejętności, nie osiągniesz sukcesu."
- Urszula Dudziak

Zdarza się, że My, rodzice, nie mamy jednoznacznego stosunku do odwagi. Często zachęcamy chłopców do odważnego zachowania, natomiast dziewczynki namawiamy do ostrożności. Uważamy, że mężczyźnie odwaga jest niezbędna do życia, podsycamy w nim ciekawość do penetrowania ciemnych kątów, łapania pająka, skłaniamy do poszukania w sobie koniecznej do tego odwagi. Natomiast dziewczynek w wielu rodzinach nie zachęca się do szukania w sobie odwagi, pozwala im się bać ciemnych pomieszczeń, pająków i myszy. Często odważne dziewczynki nazywane są niegrzecznymi, wtłacza się je w ramy społecznych oczekiwań. Po córeczce rodzice spodziewają się raczej spolegliwości i uważają za właściwą i naturalną jej lękliwą postawę.

KONSEKWENCJE

- Grzeczne kobiety są jak zakneblowane. Bez słowa rezygnują z wielu przyjemności, rzadko sięgają po to, czego naprawdę pragną. Ute Erhartd

- To smutny dzień, kiedy odkrywasz, że żaden wypadek ani czas, ani los, tylko ty sama ograbiasz siebie z pewnych rzeczy. Lillian Hellman

- Kobiety wyrzekają się nie tylko własnych dochodów i materialnej niezależności, ale także prawa do własnego czasu i własnej przestrzeni. Kobieta skurczona sygnalizuje: "To, co robię, to nic ważnego, nie potrzebuję do tego ani specjalnego miejsca, ani spokoju. Nie mam własnych spraw ani ważnych zajęć, przy których nie wolno by mi było przeszkadzać." Tak właśnie wygląda życie wielu kobiet. Ute Erhartd

- Wieczorami czytałam i spacerowałam całymi milami wzdłuż plaży, pisząc kiepskie wiersze i bezustannie szukając kogoś wspaniałego, kto wyszedłby z ciemności i odmienił moje życie. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że tą osobą mogę być ja sama. - Anna Quindeln

PRAWO DO ODWAGI

Dziewczynki mają prawo do odwagi – nie zabierajmy im tego. Wraz z prawem do odwagi często zabiera im się możliwość obrony własnego zdania, realizowania własnych potrzeb, celów i pasji. Dziewczynki, które zachęca się do odwagi, lepiej się rozwijają, potrafią w szkole wykorzystać swoje mocne strony i talenty. Bez obawy uprawiają sporty, śpiewają, tańczą, tworzą. W dorosłym życiu mają większe szanse na znalezienie przyjaciół, dobrego partnera życiowego, lepszej pracy, zrobienie kariery. Na szczęśliwsze życie. Odważne kobiety są niezależne, potrafią nawiązywać partnerskie relacje w pracy, prywatnie i budować partnerskie związki. Nie muszą wówczas żyć w zależności od swojego męża, dzieci, mogą żyć pełnią życia. Znowu posłużę się cytatem, który jest autentycznym świadectwem tego, jak bardzo dziewczynki potrzebują odwagi. Cytat ten będzie także najodpowiedniejsza puentą.

Chciałabym wiedzieć od początku, że urodziłam się jako silna kobieta. Jakaż byłaby to różnica! Chciałabym wiedzieć, że urodziłam się odważna - tyle czasu poświęciłam na drżenie ze strachu. Ile rozmów nie tylko bym zaczęła, ale i skończyła, gdybym wiedziała, że posiadam dzielne serce? Chciałabym wiedzieć, że urodziłam się, by wziąć świat w swoje objęcia - nie uciekałabym z niego na tak długo, ale biegłabym ku niemu z otwartymi ramionami.
- Sarah Ban Breathnach, Coś więcej, czyli w poszukiwaniu autentyczności.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Rozwój emocjonalny - MOTYWACJA


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Każdą pracę wykonuj, jakby miała ona być
ostatnią w życiu."

- Marek Aureliusz

MOTYWACJA - CZYM JEST?

Zapytałam o to kilka osób i otrzymałam takie odpowiedzi:

  • To entuzjazm, zapał, wiara w siebie.
  • To dążenie do osiągnięć, zaangażowanie, inicjatywa, optymizm.
  • To wytrwałość w dążeniu do realizacji wyznaczonych celów.

I musiałam się zgodzić ze wszystkimi. :)

To również cecha sportowców, muzyków, szachistów i innych ludzi oddanych swojej pasji. Motywacja to cecha olimpijczyków i zwycięzców w ogóle. To jej zawdzięczają ciągłe ćwiczenia podnoszące poziom umiejętności. Spośród rówieśników o podobnych zdolnościach, Ci zajmują czołowe lokaty, którzy więcej wysiłku wkładają w ćwiczenia.

MOTYWACJA W ŻYCIU

Motywacja jest także potrzebna na co dzień. Za każdym razem, kiedy Ty lub Twoje dziecko, zabieracie się do działania z przekonaniem: „Na pewno mi się uda” - posługujecie się właśnie motywacją. Innymi słowy, jest to pozytywna ocena swoich możliwości. Każdy, kto pozytywnie ocenia swoje umiejętności i uczucia, jest w stanie samodzielnie się motywować. Bardzo wyraźnie widać tutaj siłę pozytywnego myślenia, nazywaną optymizmem. W parze z optymizmem idzie nadzieja, a wraz z nimi wytrwałość mimo niepowodzeń.

Nadzieja jest bardzo ważnym elementem motywacji i pełni jedną z ważniejszych ról w naszym życiu. To właśnie dzięki niej posiadamy:

  • zdolność do samomotywacji,
  • przekonanie o posiadaniu odpowiednich umiejętności do osiągnięcia swych celów,
  • zdolność do podtrzymywania się na duchu w krytycznych sytuacjach,
  • zdolność poszukiwania innych sposobów realizacji zamiarów,
  • zdolność zmiany celów jeśli okazały się nieosiągalne.

Dlatego dbajmy o rozwijanie i pobudzanie nadziei u dzieci – nie są to cechy charakteru! Nadziei i optymizmu można się nauczyć. Starajmy się też nie pozbawiać ich jej, nawet w trudnych sytuacjach – zdawałoby się bez wyjścia. Zdarzają się zarówno rodzice, jak i nauczyciele, którzy - zwykle nieświadomie - dają dziecku do zrozumienia, że jest głupie lub bezwartościowe, że inni są lepsi. Albo prezentują postawę, że praca nie daje przyjemności, radości, że życie jest ciągłą walką, że los jest niesprawiedliwy i okrutny… To nie jest obraz świata, to jest obraz tego, co ludzie myślą o świecie i jak się w nim czują.

SUKCESY I PORAŻKI

Chodzi o to, żeby zarówno sukcesy, jak i porażki postrzegać, jako wydarzenia, na które mamy wpływ. To nie los, tylko my sami decydujemy o swoim życiu. Optymizm opiera się na zdrowym zaufaniu do siebie, na przekonaniu, że: „Potrafię wywierać wpływ na moje myśli, uczucia i działania, mogę nimi sterować i produktywnie z nich korzystać.”

Optymizm - podobnie jak nadzieja - oznacza silne oczekiwanie, że mimo niepowodzeń i porażek wszystko ułoży się ogólnie rzecz biorąc dobrze. Optymiści wyjaśniają swoje niepowodzenia jako wynik czegoś, co można zmienić. Jeśli zabiorą się do pracy, mogą odnieść sukces. Optymizm nie polega na tym, że wszystko jest odbierane pozytywnie (to jest myślenie bezkrytyczne), ale na tym, aby skupiać się na pozytywnych stronach. Pesymiści w przypadku porażki obarczają winą  cechy swojej osobowości, których nie da się w ich przekonaniu zmienić.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Rozwój emocjonalny - SAMOKONTROLA


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Mądrość zależy od trzech rzeczy: osobowości, wiedzy, samokontroli."
- Sokrates

SAMOKONTROLA - CO TO ZNACZY?

Zacznijmy od definicji - samokontrola jest określana jako umiejętność kontrolowania swoich emocji i zachowań. W słowniku synonimów znalazłam też: samokontrola – spokój, opanowanie, cierpliwość, trwanie, wyczekiwanie, równowaga, pogoda ducha, komfort (psychiczny). Warto to sobie uzmysłowić, aby wiedzieć, co możemy podarować naszym dzieciom.

JAK TO ROZUMIEĆ?

Jeszcze lepiej ukaże Wam to opis pewnego eksperymentu, któremu poddano grupę czterolatków. Każde z dzieci dostało cukierka i usłyszało, że jeśli zje go zaraz, nie dostanie drugiego, ale jeśli poczeka, aż osoba prowadząca eksperyment wyjdzie i wróci za 15 minut, dostanie drugi i będzie mogło zjeść obydwa. Niektóre dzieci zjadły cukierki natychmiast, gdy tylko za eksperymentatorem zamknęły się drzwi. Inne wierciły się, śpiewały, mówiły same do siebie, a nawet zakrywały oczy, aby nie widzieć pokusy, ale zdołały wytrwać, aby otrzymać podwójną nagrodę.

Okazało się, że ich zachowanie podczas testu z cukierkiem pozwalało przewidzieć ich późniejsze osiągnięcia w szkole. Przedszkolaki, które potrafiły zapanować nad impulsem zjedzenia cukierka, miały lepsze oceny i osiągały wyższe wyniki w teście kwalifikującym do szkoły podstawowej, niż ich rówieśnicy nie panujący tak dobrze nad sobą. Dzieci te również, mając po kilkanaście lat, były lepiej przystosowane społecznie, dobrze sobie radziły w kontaktach z rówieśnikami, a dorośli mogli na nich bardziej polegać (*).

JAK TO WYGLĄDA W ŻYCIU?

Dzieci często chcą czegoś teraz, już, natychmiast i wydaje się, że czekanie jest ponad ich siły. W takiej chwili rozpoczyna się w nich wewnętrzna walka pomiędzy impulsem a powściągliwością. I mimo, iż mamy wrażenie, że maluch przeżywa katusze, to wyjdzie mu to tylko na dobre. Każde dziecko musi się nauczyć odsuwać w czasie realizację swoich impulsów i życzeń.

Wielu rodziców czuje intuicyjnie, o co chodzi i są konsekwentni, kiedy mówią: obejrzysz bajkę, jak posprzątasz zabawki; zjadłeś już cukierka, drugiego dostaniesz po obiedzie; jeśli poczekasz aż przyjdziemy do domu, dostaniesz dwie czekoladki, jeśli nie chcesz czekać, dostaniesz tylko jedną, ale od razu. Właśnie w ten i podobny sposób zaczyna się proces dojrzewania dziecka do samokontroli. Dzieci, które otrzymują zbyt wiele na raz, którym niczego nie „udzielamy”, nie będą miały szansy wykształcić w sobie tej cechy. Prawdopodobnie będą impulsywne i samolubne. Im szybciej są spełniane życzenia dziecka, tym silniej potęguje się jego brak zainteresowania czymkolwiek. Stąd nasuwa się słuszny wniosek, że zdolność kontrolowania impulsów jest związana z rozwojem systemu wartości.

Wartości (również jako priorytety) są przecież związane z celami, jakie stawiamy sobie w życiu oraz z tym, że potrafimy coś zostawić, żeby zrobić coś innego (np. ważniejszego). To również umiejętność rezygnacji z krótkoterminowych potrzeb, aby dążyć do długoterminowych celów. W życiu musimy napotykać trudności, aby uczyć się je rozwiązywać. Dziecko, które nie doświadczyło wysiłku przy pokonywaniu przeszkód, nie będzie miało również okazji do przeżywania radości z ich przezwyciężania.

„Czy znacie najpewniejszy sposób na unieszczęśliwienie dziecka? Przyzwyczajajcie je do tego, że wszystko dostaje!” - Jean-Jacqes Rousseau.

(*) Lise Eliot, "Co tam się dzieje", Media Rodzina 2003

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Radzenie sobie z emocjami - ZAZDROŚĆ


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Dzielenie się miłością matki jest bolesne. Dziecięce doświadczenie mówi, że dzielić się oznacza dostać mniej (...)."
- Haim G. Ginnot

Dlaczego zazdrość u rodzeństwa tak nas gorszy i szokuje? Może dlatego, że mamy wpojone przekonanie, że bracia i siostry powinni się kochać? O wielu rzeczach jesteśmy przeświadczeni, że powinniśmy i jeśli jest inaczej, gnębi nas poczucie winy. Paradoksalnie, właśnie to powszechne przeświadczenie jak powinno być, skłania nas ku zachowaniom podsycającym zazdrość dzieci.

 

Z HISTORII

Zarówno historia świata, mitologia, jak i przypowieści biblijne pokazują, że zazdrość była zawsze powodowana przez rodziców, którzy wyróżniali jedno z dzieci. Spójrzmy na motyw zbrodni Kaina (zabił brata, ponieważ Bogu bardziej spodobał się podarunek Abla) czy powód sprzedania przez braci w niewolę najmłodszego Józefa (ojciec kochał go najbardziej i jawnie faworyzował).

Spójrzmy na siebie. Kto ma młodsze rodzeństwo ten przypomni sobie te liczne ukłucia zazdrości i swoją niechęć, bywa, że eskalującą po nienawiść. Czasem się z tego wyrasta i zapomina, czasem wrogość zostaje na zawsze. Skąd taki tragiczny obrót sprawy?

SKĄD TA ZADROŚĆ

Z punktu widzenia rodziców rodzeństwo to potencjalnie dwie najbliższe sobie istoty. Z punktu widzenia dzieci – to konkurencja. Brat czy siostra jest rywalem, który zajmuje przestrzeń, zabiera część dóbr, zabawek i miłości rodzicielskiej. Jak napisał dr nauk psychologicznych Haim G. Ginnot: „Dzielenie się miłością matki jest bolesne. Dziecięce doświadczenie mówi, że dzielić się oznacza dostać mniej (...).”

Kiedy spojrzymy na rodzeństwo oczyma dzieci, łatwiej nam będzie zrozumieć, że zazdrość jest koniecznością, jest odwieczna jak miłość. Dzieci są autentyczne i szczere i dlatego nie podważają faktu istnienia zazdrości w rodzinie.

Z ŻYCIA

Patrzysz a Twoja starsza pociecha ciągnie pełzającego już malucha za nogę po podłodze. Nasza reakcja? „Co Ty wyprawiasz?! Chcesz mu urwać nogę?! Możesz z niego zrobić kalekę na całe życie! Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie robił mu takich rzeczy. Nie ruszaj go, najlepiej w ogóle się do niego nie zbliżaj!” Jesteśmy przerażeni, zgorszeni i zawiedzeni zachowaniem starszego dziecka. Zastanawiamy się jak powinniśmy postąpić i przychodzą nam do głowy różne rozwiązania:

  • tak starsze dziecko zawstydzić jego podłym, złym zachowaniem, aby odczuło ciężar winy;
  • tak przestraszyć, żeby wyobraziło sobie tragiczne skutki zachowania;
  • pokazać mu na własnej skórze, jak to boli.

Chcemy dobrze, wydaje nam się, że któraś z tych metod zadziała. Chcemy dziecko ukarać, a jednocześnie odwieść od dalszych prób takiego zachowania. Niestety takie nasze postępowanie tylko podsyca dziecięcą zazdrość, ponieważ wyraźnie komunikuje dziecku, że mały jest dla nas najważniejszy. Nawet, jeśli tak jest, w tym momencie powinniśmy się skupić na uczuciach starszego dziecka i pomóc mu uświadomić sobie zazdrość.

Kiedy (nawet mały) człowiek wie, co się z nim dzieje, łatwiej mu sobie poradzić z burzą emocji.

Czytaj w następnym artykule: JAK DZIECKU UŚWIADOMIĆ ZAZDROŚĆ.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Radzenie sobie z emocjami - SMUTEK


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Bo smutek rodzi się zawsze z czasu, który upływa,
a nie zostawia owocu."

- Antoine de Saint-Exupery

Smutek jest emocją trudną w przeżywaniu. Znacznie łatwiej jest zrobić coś z przeżywaną złością niż ze smutkiem. Nie chcemy smutku, może nawet boimy się go. Jeszcze trudniej jest nam przyjąć smutek dziecka. Lubimy, kiedy jest radosne i chcielibyśmy uchronić je przed smutkiem. Możemy mieć pokusę, aby chronić je przed nieprzyjemnymi emocjami, aby im zaprzeczać. Ale to nie jest dobre, ponieważ „tłumiony płacz nie czyni nas silnymi, a tylko chorymi”. Nauka przeżywania uczuć polega przecież na właściwym ich nazwaniu i akceptowaniu i tylko taka postawa pozwala dobrze sobie z nimi w życiu radzić.

SKĄD SIĘ BIERZE?

Smutek przede wszystkim uświadamia nam, że czegoś lub kogoś nam brakuje. Zgoda na smutek i uwolnienie go (np. poprzez płacz) pomaga zrozumieć siebie i zrobić miejsce na radość. Już w latach 80 naukowcy odkryli, że podczas płaczu produkowana jest endorfina, która blokuje receptory bólu ciała. To dlatego maluchy tak skwapliwie płaczą przy każdym uderzeniu, skaleczeniu czy rozczarowaniu – to jest im naprawdę potrzebne dla uśmierzenia bólu.

SMUCI SIĘ CIAŁO

Emocje odczuwamy nie tylko w duszy - całe ciało mówi nam przecież, co czujemy, np.:

  • w złości zaciskamy pięści i szczęki, czasem boli głowa,
  • ze strachu boli nas brzuch,
  • a kiedy jesteśmy smutni, obolałe bywa całe ciało, czasem boli serce, czujemy ucisk w klatce piersiowej.

Płacz daje rodzaj ukojenia dla ciała i psychiki, pozwala uzewnętrznić emocje i daje im ujście. Pozwalajmy zatem naszym dzieciom wypłakać się, kiedy tego potrzebują i starajmy się im towarzyszyć przy tym bez zniecierpliwienia.

AKCEPTUJ SMUTEK

Nie jest łatwo słuchać płaczu dziecka, patrzeć na jego zasmuconą buzię. A jednak postarajmy się zaakceptować smutek dziecka. Odrzucenie tej emocji przez rodzica sprawia, że dziecko myśli, że jest z nim coś nie w porządku. A jest wiele sytuacji, kiedy wyszydzamy, zaprzeczamy czy wypieramy smutek: "I co się tak mażesz, nic się przecież nie stało".

Dajmy dzieciom prawo do:

  • smutku,
  • rozpaczy,
  • żalu

po stracie przyjaciela, zgubieniu zabawki czy śmierci zwierzątka. Powstrzymajmy się od rad: "I po co tak płakać, zaraz będziesz mieć nowego". Dziecko potrzebuje czasu, aby pogodzić się ze stratą.

Bywa, że złościmy i gniewamy się na nasze dzieci za to, że są smutne, odmawiając im w ten sposób prawa do przeżywania tej emocji. Jednak smutek nie zniknie, dlatego że dziecku się tego zabroni. Nie przestanie być smutne, a jedynie zamknie się w sobie i być może zacznie udawać - żeby nam nie sprawiać zawodu, albo nie sprowadzać na siebie naszej złości.

W życiu spotyka nas wiele sytuacji niosących zawód, zmartwienie, chorobę czy śmierć. Postarajmy się dobrze przygotować nasze dzieci do ich przeżywania i radzenia sobie z nimi.

W następnym odcinku przeczytasz o tym, czy mówić dzieciom o chorobie i śmierci.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Dlaczego dzieci kłamią?


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Nigdy nie wyrastamy z potrzeby bycia wysłuchanym przez rodziców"
– M. Scott Peck

Kłamstwo ma bardzo wiele wspólnego z tym, jak dziecko radzi sobie z problemami i z uczuciami. Nie zdajemy sobie sprawy, jak często - swoim zachowaniem, słowem, miną wyrażającą dezaprobatę - można zachęcać dzieci do tego, aby kłamały na temat faktów czy własnych uczuć. Czasem rodzice swoim postępowaniem prowokują kłamstwa. Chcę tutaj zwrócić Waszą szczególną uwagę na kilka spraw.

KŁAMSTWO JAKO OBRONA

Wielu rodziców jest bardzo surowych, chcą swoje dzieci wychować na „porządnych ludzi” i stawiają im wysokie wymagania. Dzieci nie zawsze są w stanie sprostać tym wymaganiom, a często w ogóle nie są w stanie im sprostać. W takiej relacji nie ma bliskości i szczerości… Rodzic nie ma ochoty słuchać „głupich” wymówek, usprawiedliwień, a uchybienia są traktowane jak lenistwo lub nieposłuszeństwo. Takie dzieci są karane za prawdę. Bojąc się kary dziecko kłamie – kłamie w samoobronie. Nie uczy się, że każdy ma prawo do popełniania błędów, za to uczy się kłamać. Nie uczy się, że warto być sobą i żyć w zgodzie ze sobą. Uczy się grać i udawać. Mówi to, co rodzice chcą usłyszeć. Dziecko jest gotowe zapłacić każdą cenę, aby zdobyć aprobatę rodziców. Pamiętajmy o tym.

KŁAMSTWO CZY FANTAZJA

Małe dzieci wychowywane w sposób rygorystyczny i często karane wymyślają sobie przyjaciela, który pociesza je w niedoli i na którego można zrzucić część winy. W sytuacji, kiedy coś się wydarzy: maluch coś wyleje, rozbije, zepsuje, mówi np. że przyszedł krasnoludek i to zrobił. Czasem oskarżenie pada na 6-miesięczną siostrę czy braciszka, który baraszkuje w łóżeczku. Nie wyciągajmy wtedy zbyt pochopnych wniosków, nie rzucajmy surowo: „Kłamiesz”. I nie stosujmy kar za takie mijanie się z prawdą. To raczej wołanie o pomoc. Mądrze będzie w tej sytuacji okazać zrozumienie dziecku i zadać sobie pytanie czy nie jest mu zbyt ciężko, lub źle. Jak zareagować? Proponuję postawę pełną wyrozumiałości, a jednocześnie wskazującą dziecku różnicę między rzeczywistością a fantazją: „Wolałbyś, żeby to się nie stało? Żeby to jakiś krasnoludek rozbił kubek, a nie ty? Nie martw się, zaraz pozbieramy odłamki, przynieś miotłę i szufelkę”.

Rodziców niepokoi fantazjowanie dziecka. Tymczasem fantazjowanie u małych dzieci jest uważane za etap rozwoju. Słuchają i oglądają bajki, w których jest pełno niezwykłości. Często nie są wcale pewne czy to rzeczywistość, czy fikcja i mieszają im się przez jakiś czas te dwie sfery. Nie ma sensu potępiać dziecka za tego rodzaju mijanie się z prawdą. Warto natomiast przysłuchać się uważnie, co dziecko chce nam w ten sposób powiedzieć. Być może jest w tym ukryta zaszyfrowana informacja dla nas o jego pragnieniach lub potrzebach.

KŁAMSTWO JAKO NAŚLADOWNICTWO

Dzieci kłamią, ucząc się tego przez naśladownictwo. Bardzo często są świadkami sytuacji, w których staramy się uniknąć czegoś niepożądanego za pomocą kłamstwa. Kłamiemy np. przez telefon, że kogoś nie ma w domu, kto jest, albo nawet wyręczamy się w tym dzieckiem. Zupełnie nieskuteczne jest tłumaczenie dziecku, że właściwie to tak nie wolno, ale mamusia czy tatuś musiał, bo…

Jednak najczęstszym sposobem uczenia dziecka, jak oszukiwać, jest niespełnianie obietnic. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego – przeczytaj artykuł "Przekupstwo i obietnice".

O CZYM ŚWIADCZY KŁAMSTWO?

Ono pokazuje, w jakim świecie funkcjonuje dziecko. Być może jest nadmiernie obarczane odpowiedzialnością, może stawia mu się za wysokie wymagania, a może wychowanie jest zbyt surowe, a dziecko za często karane? Kłamstwo pokazuje również, że dziecko nie radzi sobie z tym, co go spotyka. Starajmy się nie stwarzać sytuacji, w których dziecko będzie kłamać we własnej obronie. Bądźmy wyrozumiali dla fantazjowania, a jednocześnie zwracajmy uwagę na fakty. Pamiętajmy: Kłamstwo NIE świadczy o tym, że dziecko jest złe.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Przekupstwo i obietnice.


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Nagrody przynoszą największe korzyści i najbardziej cieszą, kiedy są niespodzianką, wyrazem uznania."
- Haim G. Ginott

Dziś chciałam z Wami porozmawiać na temat przekupstwa i obietnic. To dość powszechne sposoby postępowania z dziećmi, które tylko na pierwszy rzut oka mogą przynieść korzyść. Na dłuższą metę wpływają niszcząco na relacje rodziców z dziećmi. Dzieci swoim zachowaniem często budzą w nas mnóstwo niewygodnych emocji. Staramy się temu jak najszybciej zaradzić. Znaleźć jakiś sposób, aby sobie lub dziecku poprawić samopoczucie, nie bacząc na konsekwencje. Szukamy szybkiego sposobu, aby nas wreszcie usłuchały, aby się podporządkowały. Nie zawsze jest to dobry sposób - czasem jest to szkodliwa droga na skróty.

PRZEKUPSTWO

Jest to metoda, która wydaje się skuteczna. Rzeczywiście czasem można w ten sposób skłonić dziecko do tego, aby poszło nam na rękę, zmieniło zdanie, przestało się upierać, uległo. Jednak naprawdę rzadko zachęca, a w większości wcale, do starania się na dłuższą metę. Dziecko, któremu coś obiecujemy otrzymuje od nas informację, że nie wierzymy, że samo potrafi zmienić się na lepsze. Kiedy mówimy: „Jeśli zrobisz to zadanie, to dostaniesz…” – sugerujemy: „Nie wydaje nam się, żeby ci się to udało”. Taki sposób „motywacji” wpływa destrukcyjnie na dziecko, tak naprawdę podważa jego wiarę we własne siły i pokazuje mu, że i my nie wierzymy w nie.

Poza tym jest to sposób pokazujący dziecku możliwość rozwiązywania problemów za pomocą łapówki, bo tym właśnie jest tego typu nagroda. Dajemy przecież do zrozumienia, że nie wierzymy, aby bez tej gratyfikacji dziecko uczyniło to, o co je prosimy. Takie nasze postępowanie może sprawić, że dziecko zacznie się z nami targować i będzie żądało coraz większych korzyści. Możemy doprowadzić do sytuacji, że dziecko będzie nas szantażowało i wymuszało haracz w zamian za „grzeczne” zachowanie. Tak groźne i brzemienne w skutkach może być przekupstwo. I powtórzę za Ginottem, że nagrody przynoszą największe korzyści i najbardziej cieszą, kiedy są niespodzianką, wyrazem uznania.

OBIETNICE

Obietnica tylko pozornie jest godna zaufania. Zarówno my sami, jak i dzieci, spodziewamy się po obiecującym, że słowo bezwzględnie zostanie dotrzymane. Zapominamy o czynnikach, na które nie mamy wpływu. A przecież często się zdarza, że pogoda nie dopisze, popsuje się samochód, dziecko zachoruje. W życiu nie da się wszystkiego przewidzieć, a dziecko czuje się oszukane i zawiedzione. Jak widzicie obietnice rodzą nierealistyczne oczekiwania.

Dzieci ufają rodzicom w sposób naturalny. Kiedy przychodzą na świat, są tak zależne od rodziców, że tylko dzięki ich opiece mogą przeżyć. Dopiero z czasem dzieci przestają ufać rodzicom, gdy spotykają się z fałszem i niekonsekwencją. "Jeśli rodzice muszą składać obietnice, aby podkreślić, że naprawdę myślą to, co mówią, to niejako przyznają, że ich słowom 'bez obietnicy' nie można ufać."* Dlatego są dzieci, które bez przerwy dopominają się, aby rodzice obiecali im to, o czym jest mowa. Dla nich samo słowo rodzica jest bez wartości…

Przypomnijcie sobie, ile razy żałowaliście swojej obietnicy, ile razy nie przewidzieliście niekorzystnych zbiegów okoliczności i musieliście słuchać słów dziecka pełnych wyrzutu: „przecież obiecałeś!” Nie pomogą żadne tłumaczenia. Nie należy składać dzieciom obietnic.

Również od dzieci nie wolno wymagać, aby coś obiecały. Nie jest dobrze wymuszać, aby Wasza pociecha zarzekała się, że w przyszłości będzie się grzecznie zachowywać, wszystko zjadać, albo przestanie robić coś, co Wam się nie podoba. Ono już wtedy wie, że nie będzie do tego zdolne, bo przecież żądacie rzeczy niemożliwej. Uczycie dziecko, że można słowa rzucać na wiatr. Nie powinniśmy zachęcać dziecka, ani dawać przyzwolenia na to, jak oszukiwać.

* Haim G. Ginott "Między rodzicami a dziećmi".

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Świadomość uczuć - GNIEW


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Nikt z rodziców nie budzi się rano z gotowym planem uprzykrzenia dziecku życia."

Kontynuując cytat z książki „Między rodzicami i dziećmi” dr Haima G. Ginotta: „Żadna matka nie obiecuje sobie: Dzisiaj będę krzyczeć, zrzędzić i na każdym kroku upokarzać moje dziecko. Przeciwnie. Rano wiele matek postanawia: To będzie spokojny dzień. Bez krzyków sprzeczek i kłótni. A jednak znów wybucha niechciana wojna. I znowu łapiemy się na tym, że wypowiadamy słowa, których nie zamierzamy powiedzieć, tonem, którego nie lubimy.” –zastanawiam się, jak to się dzieje, że to, co sobie obiecujemy bierze w łeb? Gdzie szukać winowajcy naszych rodzicielskich wpadek? Część z Was zdaje już sobie sprawę, że być może największym winowajcą jest gniew.

ZŁOŚĆ A GNIEW I JAK SIĘ BRONIĆ

Czym gniew różni się od złości? Specjaliści twierdzą, że o ile złość zalewa nas spontanicznie, o tyle gniew jest postawą przyjmowaną umyślnie. Jej celem jest ukaranie drugiej osoby – dziecka, za jego zachowanie, za to, że doznaliśmy przykrości, wstydu, złości… Gniew rodzi się w nas na skutek przeżycia innych niewygodnych uczuć, których nie umiemy albo nie chcemy zaakceptować i wyrazić wprost. Gniew, choć obecny w życiu każdego z nas, jest niebezpieczny:

  • jest to niszczące uczucie, które potrafi przybrać rozmaite oblicza: wściekłości, rozdrażnienia, wycofywania się z kontaktów z innymi, depresji, stałego poczucia bycia ofiarą, skłonności do uzależniania się od innych, a nawet choroby;
  • w przeciwieństwie do innych uczuć, gniew kieruje się prawie zawsze przeciw innemu człowiekowi;
  • trudno go kontrolować i bardzo często prowadzi do agresji.

Najlepszą obroną przed gniewem jest wyrażenie tych właśnie uczuć, które stały się lub mogą się stać powodem odczuwanego gniewu. Warto pamiętać, że gniew jest Waszym świadomym wyborem i możecie temu niszczącemu uczuciu powiedzieć: NIE.

KONSEKWENCJE OKAZYWANIA GNIEWU

Okazywanie gniewu ma swoje konsekwencje. Prowadzi do niekontrolowanych zachowań i niszczy nasze wypracowane czasami przez lata dobre relacje z bliskimi. Dziecko postawione wobec gniewu osoby dorosłej czuje się przerażone. Zostaje obarczone poczuciem winy, bo odpowiedzialność za wybuch rodzica przerzuca się na nie. A przecież to my jesteśmy odpowiedzialni za nasze reakcje. Na dodatek w tym momencie uczy się od nas, jak reagować na niewygodne uczucia, jak je wyrażać. I nie jest to dobra lekcja. Dajemy dziecku przykład i niestety, kiedy znajdzie się w podobnej sytuacji - zachowa się podobnie. Czy nie jest to przerażająca wizja?

SZUKANIE ROZWIĄZANIA

Skąd w ogóle taka trudność w radzeniu sobie z na pozór tak błahą sprawą, jaką są emocje? Przecież to jest nasze podstawowe wyposażenie, które otrzymujemy jeszcze w łonie matki. I nie sposób go przecenić, ponieważ to ono prowadzi nas przez życie wskazując drogę. Trudność pojawia się, ponieważ niejednokrotnie zostaliśmy wychowani w rodzinach, gdzie nie ma ani zgody, ani akceptacji na wyrażanie uczuć. W rodzinach, w których czasem wręcz nie wypada, a nawet jest karane wyrażanie emocji! Później w taki sam sposób podchodzimy do emocji, uczuć, zwłaszcza „negatywnych” u własnych dzieci. To od nas, rodziców zależy, jak dzieci będą sobie z tym radziły w życiu. Dlatego trzeba:

  • umieć rozpoznawać doświadczane emocje – co czuję, co czuje dziecko;
  • odróżniać jedne emocje od drugich;
  • mówić o emocjach i opisywać je;
  • odpowiadać dzieciom na pytania dotyczące emocji;
  • okazywać pozytywny stosunek do wyrażania i kontroli emocji.

Nie jest to najłatwiejsze. Potrzeba do tego uwagi. Zatrzymania na moment pędzącej furii i zastanowienia się, czy to uczucie, które mam w sobie, to na pewno złość? A może raczej rozczarowanie? Może jest mi bardzo przykro? Może wstydzę się za dziecko i dlatego tak się gniewam? Pomyśl zanim stracisz kontrolę. Uświadom sobie, co czujesz i nawiąż rozmowę z dzieckiem. Taka postawa pomoże Ci uniknąć wybuchu gniewu, a dziecku pozwoli śmiało postawić pierwsze kroki w świecie inteligencji emocjonalnej.

POSTAWA

Interesuj się życiem emocjonalnym dziecka. Akceptuj, wyrażaj zgodę, daj przestrzeń - na przeżywanie emocji przez dziecko. Przyzwalaj, aprobuj, zgadzaj się - na wyrażanie zarówno pozytywnych, jak i negatywnych emocji. Pokazuj na własnym przykładzie, w jaki sposób można to robić nie czyniąc nikomu krzywdy.

"Tak jak obraz może wyrazić więcej niż tysiąc słów, tak jedna emocja może często powiedzieć więcej niż tysiąc mysli”
– Antonio Damasio.

--
Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

Świadomość uczuć - ZŁOŚĆ


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

"Odczuwanie swoich ran nie ma żadnego rozsądnego odniesienia do rzeczywistych przewinień wroga"
Klaus W. Vopel

W każdej, nawet najbardziej kochającej się rodzinie są sytuacje, kiedy pomiędzy dwojgiem ludzi pojawia się wrogość. Budzi się ona w chwili napięcia, konfliktu, jako towarzyszka złości. Nasze potrzeby są zagrożone i mamy skłonność do upraszczania (w chwili zagrożenia trzeba szybko podjąć decyzję) czyli myślenia jak człowiek pierwotny. Przestajemy wtedy myśleć racjonalnie i interpretujemy zachowanie innych (dziecka, partnera) w kategoriach: dobry – zły. To jeden z mechanizmów, uaktywniających się w czasie konfliktu… Jeśli zrozumiemy ich działanie, będzie nam łatwiej ćwiczyć zachowywanie spokoju w trudnych sytuacjach czy szukanie wspólnych rozwiązań podczas konfliktu.

CO SIĘ DZIEJE Z NASZYM CIAŁEM

Następnym mechanizmem jest to, co się dzieje z naszym ciałem w chwili złości:

  • wzrasta ciśnienie krwi i szybkość pracy serca,
  • przestaje pracować układ trawienny,
  • zostają pobudzone odpowiednie ośrodki w mózgu, odpowiedzialne za wydzielanie "hormonów stresu" (dodatkowe paliwo, energia) oraz koncentrację,
  • rozszerzają się źrenice, pocą się wnętrza dłoni, zwiększa się refleks.

To chwila, kiedy mamy ochotę rzucić się na drugą osobę (nawet, jeśli jest to tylko dziecko) i najczęściej atakujemy przeciwnika słownie lub fizycznie. Jest to równocześnie moment, w którym najtrudniej zapanować nad sobą. Dlaczego tak się dzieje? Dzięki tym przystosowaniom pierwotny człowiek w ciągu krótkiej chwili był gotów do walki, bądź do ucieczki szybszej niż by sam podejrzewał. TY – musisz tę chwilę przeczekać. A kiedy opadnie fala emocji, zastanowić się nad właściwym do sytuacji postępowaniem.

ROLA ZŁOŚCI

Złość spełnia funkcję po pierwsze ostrzegawczą – uświadamia Ci, że zostały naruszone Twoje potrzeby lub granice, po drugie popychającą do działania, np. do obrony swoich racji. Aż strach pomyśleć, co by było, gdybyś nigdy się nie złościł… Skąd miałbyś wiedzieć, że ktoś narusza Twoje dobro..? Oczywiście dzisiaj Twoimi wrogami nie są dzikie zwierzęta i nie musisz przed nimi uciekać czy walczyć na śmierć i życie. Jednak ten mechanizm nadal działa bezbłędnie w ten sam sposób i człowiek mały czy duży, nie umiejący nad nim zapanować, może paść jego ofiarą. Środowisko, w którym dziś żyjesz, jest odmienne od tego sprzed dwu czy czterech tysięcy lat, Twoja reakcja też musi być inna: pozbawiona agresji.

PRZYCZYNY ZŁOŚCI

Bardzo ważne jest abyś spróbował uświadomić sobie, jaka jest przyczyna Twojej złości, co ją spowodowało. Podobnie jak u dzieci przyczyną złości u rodziców często są jakieś ich niezaspokojone potrzeby, lub takie zachowania dzieci, które zagrażają potrzebom rodziców. A mogą one być bardzo różne, począwszy od tego, że chcemy:

  • by dziecko było najedzone (pewnie się martwicie, a w końcu wpadacie w złość, kiedy Wasze dziecko nie chce jeść),
  • aby się dobrze uczyło (jest Wam szalenie przykro kiedy ma słabe stopnie a w końcu jesteście źli, niektórzy niestety próbują ręcznie wytłumaczyć dziecku jakie to dla nich ważne),
  • aby się przyzwoicie zachowywało przy ludziach (sytuacja „u cioci na imieninach”, kiedy Wasza pociecha daje pokaz pyskówki do kogoś dorosłego z rodziny),
  • żeby nie niszczyło sprzętów i mebli (dzieci często niszczą różne przedmioty, huśtają się na krześle, skaczą po kanapie, wieszają się na drzwiach, rozbijają coś, itd.)

I mnóstwo innych. Warto zadawać sobie z tego sprawę, w wielu przypadkach to wystarczy, aby zastanowić się nad możliwością rozwiązania problemu, zamiast wybuchać złością…


Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl

 

 

Pozwólcie mi coś robić...

- Pozwólcie mi coś robić - tak może powiedzieć prawie każde dziecko. Wykonywanie różnorodnych czynności w codziennym życiu, a także rysowanie, malowanie, lepienie, majsterkowanie staje się obecnie dla wielu milusińskich marzeniem i luksusem. Zjawisko to jest bardzo niepokojące, ponieważ praktyczne działanie i tworzenie nie tylko rozwijają mózg, usprawniają manualnie, ale także bawią, cieszą, rozładowują napięcie emocjonalne, po prostu uszczęśliwiają.

Naturalna aktywność dzieci ulega obecnie coraz większemu ograniczeniu. Powstaje swego rodzaju błędne koło. W szkole ilość godzin dydaktycznych, które można jej poświęcić jest bardzo niewielka. Większość nauczycieli uważa, że dzieci należy przygotować przede wszystkim do testów kompetencji, podczas pisania których muszą wykazać się umiejętnościami ściśle umysłowymi. Bardziej przyda się więc sprawne liczenie, czy poprawne pisanie, niż na przykład malowanie lub lepienie.

Nauczyciele ulegają presji przełożonych i trudno im się dziwić, ponieważ czują się odpowiedzialni za wyniki testów. Coraz rzadziej można więc poświęcić kilka godzin na wykonywanie zabawek z kasztanów i innych materiałów przyrodniczych, szycie, czy rzeźbienie w mydle. Wielka szkoda, bo dzieci zajęcia takie bardzo lubią. Również w klasach starszych jest mało okazji do działalności praktycznej i artystycznej. Jeżeli dzieci uczą się informatyki, to odbywa się to kosztem techniki. Liczba godzin plastyki jest bardzo mała, a przecież na tych lekcjach uczniowie opanowują również wiele wiadomości z zakresu sztuki, więc na tworzenie jest jeszcze mniej czasu.

Nigdy nie zapomnę słynnego powiedzenia pani doktor Gustawy Grabowskiej, pracownika naukowego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Słupsku w moich studenckich czasach. Pani Grabowska, znakomity dydaktyk, często powtarzała: "Pamiętajcie, nie sama głowa chodzi do szkoły." Miała wówczas na myśli dziecięce uczucia. Jej maksyma z czasem nabrała także innego znaczenia. Do szkoły chodzi nie tylko głowa, ale też ręce, nogi i całe ciało, które przecież nie działa bez udziału mózgu, a mózg bez naturalnego działania reszty organizmu też nie funkcjonuje prawidłowo.

Z powodu trendu w oświacie do produkowania "mózgowców" najbardziej cierpią dzieci posiadające predyspozycje i uzdolnienia manualne i artystyczne. Odbiera się im nie tylko ich naturalny sposób uczenia się, ale także możliwość wykazania się umiejętnościami i osiągania szkolnego sukcesu. Obecny trend ma również negatywny wpływ na rozwój społeczny uczniów. Jeżeli mało jest okazji do podejmowania wspólnych wysiłków i wyzwań z innymi dziećmi, to w jaki sposób mogą oni nabywać umiejętność porozumiewania się ze sobą wzajemnie i współpracy?

Sytuacja w domach też często jest w tej dziedzinie nie najlepsza. Wielu rodziców uważa, że dziecko powinno się uczyć, a na inne zajęcia szkoda czasu. Wyręczają je we wszystkim, odbierając radość wspólnej z nimi pracy w ogrodzie, przygotowywania posiłków, czy robienia porządków. Często nam, dorosłym wydaje się, że z dziecięcej pomocy wynika więcej szkody niż pożytku. Wystarczy jednak odrobina cierpliwości i nasza pociecha może się nie tylko wiele nauczyć, ale także razem z nami świetnie bawić.

Jako rodzice możemy też kompensować niedoskonałość szkoły w tej dziedzinie. Pozwólmy naszym dzieciom więcej działać i tworzyć w domu. Pomocne mogą też się okazać odpowiednie koła i sekcje działające w klubach osiedlowych, domach kultury itp. Zajęcia w modelarni, czy uczestnictwo w kole teatralnym nie są wcale mniej istotne niż lekcje angielskiego lub trening piłkarski. Najważniejsze, aby były zgodne z zainteresowaniami i potrzebami dziecka.

Każdemu z nas chyba podoba się życie "Dzieci z Bullerbyn" opisane przez Astrid Lindgren. Bohaterowie tej książki mieli wspaniałe i szczęśliwe dzieciństwo. Mogli nie tylko uczyć się, ale też bawić i uczestniczyć w życiu swoich rodzin i sąsiadów, pomagając dorosłym w wielu czynnościach. Właśnie to i związane z tym przygody i odczucia stanowią treść tej radosnej i porywającej opowieści. Pozwólmy, aby także nasze dzieci mogły mieć tak wspaniałe dzieciństwo. Niech jego treścią nie będzie tylko szkoła. Poza nią mogą także nabywać wielu umiejętności i doświadczeń. Trzeba im tylko na to pozwolić. Trzeba pozwolić im coś robić, cieszyć się z działania i jego efektów

Jaka książka dla dziecka?

W księgarniach pełno jest książek kolorowych, suto ilustrowanych. Do kąpieli, do zabawy. Rodzice pamiętający bure książki z własnego dzieciństwa, łatwo dają się uwieść tym cackom. Książki – domki puchatych misiów, książki – zwierzęta łypiące plastikowymi oczyma, książki – pękate pudełka, z ukrytymi w środku zabawkami, niczym czekoladowe jajka-niespodzianki.

Tymczasem niespodzianką, którą kryje książka, powinno być słowo. Czyta się przecież, bo słowo ma moc sprawczą. Buduje światy, które inaczej nigdy by nie zaistniały. Postać, o której czyta dziecko, istnieje tylko dzięki temu, że ono czyta. Bardzo małemu człowiekowi można tłumaczyć: jeśli zniszczysz książkę, nikt więcej nie będzie mógł przeczytać tej historii. Kiedy starsze zapyta: czy Miś Uszatek jeszcze żyje albo: czy istnieje naprawdę, można odpowiedzieć: żyje, ilekroć o nim czytamy. To pierwsze, niepewne kroki młodego czytelnika w świecie fikcji literackiej.

Co zrobić, żeby dziecko nas w ogóle słuchało?

Niespokojnego noworodka monotonne czytanie potrafi zirytować. Najlepiej na początku byłoby po prostu śpiewać. Choćby wiersze Marii Konopnickiej, do których już ponad sto lat temu wymyślono melodie. Niestety, melodii tych możemy się nauczyć tylko od własnej mamy lub babci. Wydawane dziś płyty i kasety dla dzieci lansują głównie przeboje w stylu „Smerfoludki śpiewają bajkohity”.

Łatwiej więc recytować. Rytm i melodia wiersza są tak podobne do piosenki, że nawet dziecko, które nie rozumie jeszcze słów, rozpoznaje je i lubi. Często jednak złości się, że dorosły patrzy w książkę, zamiast na niego. Trudno: trzeba więc nauczyć się kilkunastu żelaznych pozycji na pamięć i recytować, patrząc dziecku w oczy, uśmiechając się, tuląc je. Przydadzą się wtedy wiersze z dużą liczbą onomatopei – „Lokomotywa” Tuwima (ze swoimi wszystkimi: „Buch! Ufff! Pufff!”) albo „Dziadzio Mrok” Ewy Szelburg-Zarembiny („Pada pada deszcz chlupu chlupu chlup! Idzie Dziadzio Mrok tupu tupu tup!”). Pod koniec pierwszego roku życia dziecko powinno zrozumieć, skąd pochodzą wiersze i zacząć domagać się książek.

Obawa, że dziecko nie rozumie, co mu się czyta, jest niepotrzebna. Psychologowie są zgodni, że człowiek uczy się języka od pierwszych chwil swojego życia. Zamiast więc bełkotać w pseudodziecinnym języku: „kici-kici robi miau”, można zacytować dziecku Tuwima: „Miauczy kotek: miau! Coś ty kotku miał?”. Przedszkolni pedagodzy są zdania, że to, czy rodzice czytają dziecku, można poznać już po pierwszych wypowiadanych przez nie słowach. Te oswajane z literaturą zaczynają mówić szybciej piękniejszym językiem. Warto od początku dawać dziecku to co najlepsze.

Dzieci, które od pierwszych miesięcy mają kontakt z dobrą literaturą, nie uznają jej za zbyt trudną. Dwulatki uwielbiają Marię Konopnicką (wiersze z tomiku „Co słonko widziało”, „Szkolne przygody Pimpusia Sadełko”). Lubią Stanisława Jachowicza, który rodzicom może się wydawać nieznośnie dydaktyczny. – Dzieci, które nie czytają Konopnickiej i Jachowicza, nie będą przygotowane do odbioru starych tekstów – ostrzega literaturoznawca, specjalista od literatury dziecięcej Grzegorz Leszczyński. – Nie będą w stanie w przyszłości zrozumieć „Pana Tadeusza”.

Czy Mickiewicz jest naprawdę za trudny?

Bardzo małemu dziecku warto kupić książki wydawnictwa Podsiedlik-Raniowski i Spółka: „Kołysanki dla maluchów”, „Wierszyki dla dzieci” i trzy tomiki serii „Polscy poeci dzieciom”. Są pięknie ilustrowane, każda strona jest sztywna (dobre dla niewprawnych rączek), a słowo jest w nich równie ważne co barwa i kształt. Są w nich wiersze proste i piękne, pisane przez poetów dawnych i współczesnych – Juliana Tuwima, Jana Brzechwę, Stefanię Szuchową, Stanisława Jachowicza, Czesława Janczarskiego, Ewę Szelburg-Zarembinę, Dorotę Gellner. Między nimi pojawiają się utwory nieprzeznaczone może w założeniu dla przedszkolaków („Taka sobie muzyka” Tadeusza Kubiaka, „W ogródku” – Józefa Czechowicza), ale dzieci przyjmą je łatwo, okaże się, że nie ma takiej znów wielkiej przepaści między dobrą literaturą dla dzieci i dla dorosłych. Wielu rodziców czyta dzieciom Słowackiego i Mickiewicza. „Literatura, a szczególnie poezja, przynosi poszerzenie psychiki, daje wyraz stanom wewnętrznym, nazywa przeżycia, doznania, nastroje. Jeśli więc my, dorośli, znajdziemy w tych wierszach coś dla siebie, chętniej wejdą w ten zaczarowany świat nasze dzieci” – pisze Grzegorz Leszczyński (wstęp do „Słowacki – Dzieciom”).

Które misie są obowiązkowe?

Dziecko, które po lekturze „Przygód Pimpusia Sadełko” i „Fernando” (Munro Leaf, przekład Irena Tuwim, wyd. Prószyński), czyli naprawdę długich tekstów, ma przejść do prozy, powinno obowiązkowo dostać „Misia Uszatka” Czesława Janczarskiego (wyd. Nasza Księgarnia). Świat Misia jest światem oglądanym oczyma dziecka. Dom, podwórko, las – Miś odkrywa to wszystko powoli, ucząc się najprostszych rzeczy. Mówi pięknym językiem i nie unika złożonych zdań. Jego świat niepozbawiony jest przy tym bajkowości i poezji. W kolejnych częściach („Wędrówki Misia Uszatka”, „Bajki Misia Uszatka”) Miś w symboliczny sposób dorasta – idzie do przedszkola, opuszcza je, by wyruszyć na wędrówkę. Wie coraz więcej, potrafi wiele wytłumaczyć, doradzić w trudnej sytuacji, rozwiązywać konflikty. Książka „O lalach i Misiach, wiersze poetów polskich” (wyd. Egmont Polska) pokaże dziecku, jak wędrować po obszarach literatury, jak można mówić o tych samych przedmiotach i zjawiskach na różne sposoby.

Gdy dziecko będzie już znać ukochane książki niemal na pamięć, przychodzi pora na „Kubusia Puchatka” i „Misia Paddingtona”. Miś Paddington (Michael Bond, wyd. Bis) ma bardzo wyszukane maniery, posługuje się wyrafinowanym językiem, a jego działania wykraczają poza doświadczenia kilkulatka (fotografuje, miewa kłopoty z policją). Ta książka prawie nie ma ilustracji (gdzieniegdzie czarno-biały rysunek).

Książki, które mają mniej ilustracji, to kolejny, ważny etap dla małego czytelnika. Nie chodzi o to, żeby zubożyć świat dziecka pozbawiając je kolorowych obrazków (np. wyśmienite „Wędrówki Szyszkowego Dziadka” Marii Kędziorzyny (wyd. Nasza Księgarnia), mają ilustrację na co drugiej stronie. Rzecz jednak w tym, by zrozumieć, że świat książki konstruowany jest – powtórzmy – przez słowo: zobacz, tu są litery; czytamy właśnie te litery, obrazki pomagają nam tylko wyobrazić sobie to, o czym czytamy. Już w pierwszych rozmowach z dzieckiem o książkach dobrze jest używać określeń tytuł, autor, bohater. Niech dziecko wie, że ulubionego wiersza trzeba poszukać w spisie treści. Gdy w końcu, słuchając opowieści ze Stumilowego Lasu, zapyta: kto opowiada tę historię, niech usłyszy: narratorem jest tata Krzysia.

Jak odróżnić książkę prawdziwą od książki-pułapki?

Książki pięknie wydane, bogato ilustrowane, okazują się jakże często zwykłą, finansową pułapką. Większość z nich da się przeczytać w trzy minuty. Niech zostanie na księgarnianej półce „365 bajek i opowiastek” (wyd. E. Jarmiołkiewicz), w założeniu zbiór historyjek przeznaczonych do czytania codziennie przed snem. Każda opowiastka ma kilka zdań, a historie bardziej skomplikowane, np. bajka o Czerwonym Kapturku, rozłożona została aż na trzy wieczory! Tłumaczenie jest niechlujne, jeszcze gorsze ilustracje: bajka o koźlątkach ilustrowana rysunkami owieczek, trzej królowie jadą do Betlejem na wielbłądach przez pustynię pokrytą śniegiem. Informacje o mieszkańcach lasu i zjawiskach przyrody są podane stylem podręcznikowym.

Dlaczego powstają takie książki? – W tej chwili, aby wydać książkę, przygotowuje się bardzo kosztowne ilustracje, tekstu jest niewiele – mówi Grzegorz Leszczyński. – Żeby się to opłacało, trzeba wydać książkę równolegle w wielu wersjach językowych. Zwróciło się kiedyś do mnie pewne wydawnictwo z propozycją, żebym – jak to określili – przetłumaczył z fińskiego taką właśnie uproszczoną wersję Andersena. Ja powiedziałem, że języka fińskiego nie znam i nigdy nie pisałem baśni dla dzieci. Oni na to – nie szkodzi, chodzi tylko o to, żeby było na każdej stronie po dziesięć wersów.

Podobne losy spotkały „Alicję w Krainie Czarów” – jest ich na księgarnianych półkach kilkanaście wersji. W „12 Złotych bajkach” (wyd. E. Jarmiołkiewicz) Alicja pędzi przez tajemniczy świat z prędkością godną postaci z kreskówek Disneya, aby na końcu stwierdzić, że Królik mieszka w najprawdziwszej Krainie Czarów! Wieloznaczna, oniryczna opowieść, skrócona do kilku stron, po kilkanaście wierszy na każdej, cierpi na zawstydzającą dosłowność.

Książka dziecięca, zwłaszcza ta, która dostąpiła wątpliwego szczęścia przerobienia na film, sprzeda się dziś świetnie. Oczywiście w wersji uproszczonej. Najlepiej, żeby bohater dostał disneyowskie rysy (jak nieszczęsny Kubuś Puchatek i jego przyjaciele). Doświadczy wtedy przygód, o jakich A.A. Milne’owi się nie śniło. Podobnie Muminki, których żywot stał się o wiele bardziej awanturniczy, od kiedy z postaci z łagodnej, skandynawskiej opowieści awansowali do roli bohaterów kreskówek i komiksów. Ostatnio przebojem są komiksy, wyklejanki i rozmaite gadżety, lansujące najnowsze gwiazdy kultury masowej, Stasia i Nel z „W pustyni i w puszczy”.

Takie skrócone i uproszczone książki kupują rodzice, którzy prawdopodobnie sami nie czytają – mówi Grzegorz Leszczyński. – Są przekonani, że czytanie jest dla dziecka czynnością bardzo trudną i fatygującą. A więc chcieliby wtłoczyć dziecku do głowy możliwie dużo tekstów. Wydaje się, że najprostszą drogą jest podsunięcie mu streszczenia. Moda na takie książeczki nie wynika z faktu, że dzisiejsze dzieci są głupsze. To dorośli są głupsi.
Autor: Magdalena Strzałkowska

Nie spiesz się w księgarni

Na co warto zwrócić uwagę, wybierając książkę dla dziecka:

  1. Czy książka ma autora. Niewiele warte przeróbki i kalki z wydawnictw zachodnich zwykle go nie mają. Ten, kto tłumaczył je niechlujnie i wyłącznie dla pieniędzy, po prostu nie ma się czym chwalić.
  2. Czy nazwisku znanego pisarza nie towarzyszy małe słówko „według”, zwykle pisane drobną czcionką. „Brzydkie Kaczątko” według Hansa Christiana Andersena to zupełnie inne dzieło niż utwór pod tym samym tytułem Hansa Christiana Andersena.
  3. Ile jest tekstu na stronie. Dwa czy cztery wersy na co drugiej kartce to jednak trochę za mało, żeby mówić o obcowaniu z dziełem literackim. Zwłaszcza jeśli druk jest bardzo duży. Rodzice nie powinni mieć problemów z rozpoznawaniem nawet małych liter.
  4. Bogata oprawa. Książki pięknie wydane, duże, bardzo bogato ilustrowane wskazują na zamożność wydawnictwa. Takie wydawnictwa zarabiają zwykle na kalkach z wydań wielojęzycznych. Oczywiście są wyjątki (pięknie wydawane są np. dobre książki wydawnictwa Podsiedlik-Raniowski). Warto uważnie przyjrzeć się książce, przeczytać choćby pobieżnie jedno lub dwa opowiadania. Kupując książkę nie trzeba się spieszyć.
  5. Jak zilustrowana jest książka. Już dla trzyletnich dzieci można wybrać kilka książek, w których ilustracje nie występują na każdej stronie. Obraz powinien iść za słowem, nie narzucać się. Kolorowe ilustracje mogą pobudzić wyobraźnię, ale nie powinny zdominować tekstu. Ilustracje stylizowane na stare to zwykle dobry sygnał. Najczęściej takie rozwiązanie graficzne przyjmują wydawcy dla dawnych tekstów. Warto zapoznawać z nimi dziecko.
  6. Disney – warto pamiętać, że ta firma zajmuje się przede wszystkim produkcją filmową. Książki są dodatkiem do filmu, równie ważnym co koszulka lub czapeczka z kaczorem Donaldem. I równie niewiele w nich literackiej treści.
  1. Wielka moc bajek
  1. Bywa, że dziecko czegoś się boi lub czymś martwi, a Ty nie wiesz, jak mu pomóc. Prawdziwym ratunkiem okazuje się specjalnie skonstruowana bajka. Przedstawię kilka wskazówek, które ułatwią tworzenie bajek pomagających rozwiązać problemy Twojego dziecka. Siła tkwiąca w terapeutycznych bajkach bazuje na następujących przesłankach:

    1. Moc wyobraźni

    Od wieków wyobraźnia i wyobrażenia były istotnymi źródłami mądrości, uzdrawiającej siły dla kogoś, kto miał problemy. Należy pamiętać, że umiejętności wizualizacyjne i wyobrażeniowe człowieka są ogromne. Jest to jedna z cech, która różni gatunek ludzki od innych istot żywych. Wyobraźnia wpływa na naszą fizjologię (np. wyobrażając sobie cytrynę powodujemy, że następuje wydzielanie śliny i jej napływanie do ust) oraz reakcje emocjonalne (np. wyobrażenie sobie, że ktoś, kogo kochamy choruje, powoduje autentyczne pogrążenie się smutku z tego powodu). Moc wyobraźni jest ogromna, nie sposób jej przecenić.

    2. Odwrażliwianie

    Odwrażliwianie jest jedną z technik behawioralnych, polegającą na uczeniu się reagowania na lękotwórczy obiekt (np. pająka) odprężeniem, a nie paniką. Odwrażliwianie może odbywać się dzięki wyobrażeniom.
    Warto przypomnieć, że strach wywołany określonym obiektem jest naturalną reakcją u dzieci z danej grupy wiekowej - noworodki boją się utraty fizycznego wsparcia, nagłych i głośnych dźwięków; 8-miesięczne dzieci najbardziej boją się rozstania z mamą; w 2-letnich dzieciach strach może wywoływać spłukiwanie sedesu, wypuszczanie wody z
    wanny; 3-letnie dzieci boją się postaci z wyobraźni; 4-letnie dzieci strachem napełnia ciemność.

    3.Modelowanie

    Kolejna z technik behawioralnych, która polega na uczeniu przez demonstrowanie. Model prezentuje sposób radzenia sobie z problemem, aktualnie przeżywanym przez dziecko. Modelowanie może polegać na rzeczywistym pokazie lub na wyobrażeniu sobie konkretnej sytuacji. Kiedy dziecko wyobraża sobie osobę, która z powodzeniem wychodzi z trudnej dla siebie sytuacji, samo nabiera wiary, że jemu także się uda, ponadto uczy się, jak sobie poradzić z danym problemem.

    4. Identyfikacja

    Utożsamianie z bohaterem bajki pozwala na przejęcie jego zachowania, które doprowadziło do rozwiązania danego problemu w określony sposób.


    Tworzenie bajki i korzyści z niej płynące:

    Dziecku trudno mówić o swoich problemach. Nie potrafi zwrebalizowac swojego strachu, a czasem nawet go rozpoznać. Może też obawiać się, że jeśli wyrazi strach słowami, wówczas on się nasili (dziecko stosuje w tym wypadku "magiczne myślenie"). Spójrz na świat oczami swojego dziecka.

    Bohater bajki musi być bardzo podobny do Twojego dziecka, ale nie może być nim. Przede wszystkim należy zmienić imię głównej postaci opowiadania, zabieg ten da dziecku poczucie bezpieczeństwa. Inne szczegóły z życia dziecka powinny być bardzo bliskie oryginału (np. opis pokoju, zabawek, itp.) lub zgodne z nim całkowicie (np. wiek). Bohaterem bajki może też być zwierzątko, które dzielnie radzi sobie z określonymi trudnościami (najlepiej bliskie dziecku lub podobne do niego). W każdym z przypadków dziecko powinno identyfikować się z bohaterem bajki.

    Poczucie bezpieczeństwa wywołane przeświadczeniem, że jakaś sytuacja nie zdarzyła się mi (dziecku), tylko komuś innemu, sprawia, że można ją przemyśleć, zbliżyć się do niej, lepiej zrozumieć samą sytuację oraz uczucia jej towarzyszące.

    Słuchanie o przeżyciach kogoś, kto doświadcza czegoś podobnego jest pocieszeniem. Dziecko zyskuje przekonanie, że nie jest samo, nie tylko ono przeżywa dany problem.

    Działanie terapeutyczne ma już samo spędzanie czasu z rodzicami. Niezależnie od treści historii, dziecko doznaje uczucia przyjemnej, uspokajającej bliskości z jednym z rodziców. Treść opowiadania pomaga dziecku w pokonywaniu kłopotów, a jednocześnie wzmacnia więź pomiędzy dzieckiem i rodzicami.

    Opowiadanie powinno być bliskie temu, co dzieje się w życiu dziecka, jego zakończenie zależne jest od wyobraźni rodzica. Istotne jest, aby zakończenie bajki było pozytywne (należy dać dziecku nadzieję, że zdoła znaleźć wyjście ze swoich kłopotów). Dziecko, które nie wierzy, że uda mu się rozwiązać dany problem, nie znajdzie motywacji do wysiłku, żeby coś zmienić, podda się.

    Droga do pozytywnego zakończenia bajki będzie z pewnością inna w każdej historii. Musi to być coś, co Wasze dziecko będzie mogło przyjąć i wykorzystać (może wynikać z praktycznej techniki - np. odwrażliwiania, może też wynikać z wiedzy, np. że nawet ogromny smutek z czasem osłabnie i stanie się możliwy do zniesienia).
    Dziecko może wykorzystać to, czego się nauczyło na podstawie jednej z bajek i posłużyć się tą wiedzą w wypadku innych trudności.

    Pamiętaj, że odpowiednio skonstruowana bajka jest bardzo skuteczna, pozwala dziecku dowiedzieć się czegoś o sobie i swoich problemach. Dzięki bajce dziecko czuje się silniejsze, przekonuje się, że ma wsparcie i jest rozumiane przez najbliższą sobie osobę - przez rodzica.
  2. Literatura:
    D. Brett, "Bajki, które leczą", GWP, Gdańsk 2007
    M.Molicka, "Bajki terapeutyczne", Media Rodzina, Poznań 1999

 

Plastyczny mózg (1)


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

Już u niespełna rocznego dziecka każdy uważny obserwator spostrzeże wyraźną skłonność do zbliżania się, gdy zwycięża ciekawość lub wycofywania, gdy zwycięża nieśmiałość dziecka. U przedszkolaków różnice w zachowaniu są jeszcze bardziej wyraźne. Nawet laik zauważy dzieci, które trzymają się z boku i niechętnie uczestniczą w zabawie z rówieśnikami. Często dużo na tym tracąc… Czasem już wtedy martwimy się, że skłonności naszego malucha, takie jak lękliwość, czy wycofanie (nieśmiałość) będą mu przeszkadzały w życiu. Czy można to zmienić? Wiemy, że tak. W jaki sposób? Na to pytanie będziemy szukać odpowiedzi.

CECHY WRODZONE

Tą zasadniczą różnicę - czy dziecko jest bardziej żywe czy spokojne, śmielsze i chętniej nawiązujące kontakt czy nieśmiałe - daje się zauważyć już u kilkumiesięcznych niemowląt. Dochodzimy do wniosku, że cechy te muszą być wrodzone i mieć coś wspólnego z funkcjonowaniem mózgu (zob. Kółko i trójkąt cz. 3). Czy zachowania niemowlęcia mogą sugerować, w jaki sposób później będzie zachowywało się dziecko lub dorosły człowiek?

Okazuje się, że tak. Dziś już wiemy, że pewne zaobserwowane u niemowląt schematy zachowań pozwalają określić ich późniejszy temperament. Nie mylą się ci rodzice, którzy zauważają na tym wczesnym etapie różnice między swoimi dziećmi.

CO TO JEST TEMPERAMENT?

Znalazłam kilka definicji, myślę, że każda z nich przybliża ten termin od innej strony:

  • Temperament – jako synonim słów: natura, istota, osobowość, usposobienie, styl, mentalność, swoistość, indywidualność, odrębność, oryginalność, oblicze. (*)
  • Temperament w psychologii jest to zespół względnie stałych cech osobowości charakterystycznych dla danej jednostki, które przejawiają się w zachowaniu, procesach psychicznych i emocjach. (źródło: www.rdc.pl; Jacek Wasilewski z Zakładu Retoryki Uniwersytetu Warszawskiego)
  • Temperament – podstawowe, względnie stałe czasowo cechy osobowości (…) Cechy te występują już we wczesnym dzieciństwie i są wspólne dla człowieka i zwierząt. Temperament podlega zmianom zachodzącym pod wpływem dojrzewania (i starzenia się) oraz niektórych czynników środowiskowych.(Wikipedia)
  • Temperament – zespół dziedziczonych cech osobowości, zdeterminowanych genetycznie i ujawniających się już w pierwszym roku życia człowieka. Tak rozumiany temperament stanowi podstawę kształtowania się i rozwoju osobowości.(Wikipedia)

Podsumowując, temperament dotyczy tych cech emocjonalnych, które są wrodzone, obecne od chwili narodzin, jeśli nie wcześniej i określone przez materiał genetyczny.

„Podobnie jak wygląd fizyczny zmienia się on w trakcie rozwoju dziecka, jednak zmiany te są niewielkie i powolne, podstawowa struktura pozostaje u większości osób przez całe życie względnie stała.”(*)

Czy jednak temperament jest jedynym czynnikiem określającym, jaką osobowość będzie miało dziecko?

DZIEDZICZENIE A ROZWÓJ

Zostało udowodnione, że skłonności do pozytywnego lub negatywnego reagowania na nowe bodźce są związane z wczesnymi etapami rozwoju mózgu (Kółko i trójkąt cz. 3). Mimo genetycznego zaprogramowania, doświadczenie może w pewnym stopniu zmienić skłonności naszego dziecka. Na rozwój mózgu, od momentu narodzin, ma ogromny wpływ otaczające dziecko środowisko i opiekujący się nim ludzie. Wobec czego temperament nie jest jedynym czynnikiem określającym, jakiego rodzaju osobowość będzie miało dziecko.

Temperament dziecka wpływa również na kształt naszych z nim relacji. „Rodzicie obchodzą się z dziećmi i reagują na ich zachowania różnie, w zależności od tego, czy są one skore do złości, towarzyskie bądź fizycznie aktywne.”(**) Bywa i tak, że naszym zachowaniem nieświadomie wzmacniamy jego słabe strony. Czasami na złość złośnika odpowiadamy złością, a dziecko bojaźliwe staramy się chronić przed nowymi sytuacjami. Co zatem robić? Szukając rozwiązania przyjrzymy się przykładom.

DWA BIEGUNY

Nowa mama przychodzi do naszej sali zabaw, miejsca przygotowanego specjalnie z myślą o najmłodszych. Kilka maluchów już się bawi obok siebie. Otoczenie jest bogate i kolorowe. Ewa jest przekonana, że jej synek poczuje się świetnie w tak stymulującym otoczeniu, jednak Krzyś sprawia wrażenie przybitego. Nie interesuje się otoczeniem, trzyma się kurczowo maminej spódnicy i milczy, gdy zagaduje go inna mama, bardzo przyjaźnie nastawiona. (W domu chłopczyk mówi już dużo i wyraźnie.)

Oczywiście wiele dzieci w nowym otoczeniu jest onieśmielonych przez kilka pierwszych chwil, jednak wkrótce atrakcyjne zabawki sprawiają, że ciekawość zwycięża. Tymczasem dziecko, takie jak wyżej opisano, nie ożywia się i nie oddala od matki nawet w ciągu następnej godziny. Nieśmiałość i odwaga to dwa bieguny na skali temperamentu.

Na przeciwnym biegunie znajduje się mała Dominika, która wbiega do nieznanego pomieszczenia nie oglądając się na matkę i bierze po kolei wszystkie zabawki, a nawet zaczyna rozmowę z mamą Krzysia. Ewa zwierza mi się, że Krzysiu boi się każdej nowości, bez względu na to czy jest to człowiek, miejsce czy rzecz. Mama Dominiki przyłącza się do rozmowy. Jej córeczka zachowuje się zupełnie odwrotnie, przyciąga ją każda z tych nowości. Widząc tę parę maluchów, Ewa dochodzi do wniosku, że jej synka można chyba zaliczyć do dzieci zahamowanych i zastanawia się, czy może coś z tym zrobić. Nie chciałaby, żeby w życiu był skrajnie nieśmiały albo podporządkowywał się innym. Czytała też, że dzieci takie są podatne na silne lęki i fobie.

 

DOBRE STRONY

Pocieszam Ewę, że zahamowany temperament wcale nie musi dla dziecka oznaczać opłakanej przyszłości. Niektóre z tych dzieci często są bardzo dobrymi uczniami. „(…)być może dlatego, że bardziej lękają się porażki albo dlatego, że samotna nauka jest dla nich mniej przerażająca i daje im większą satysfakcję niż życie towarzyskie z jego różnymi wyzwaniami.”(**) Ewa nie chce biernie czekać, postanawia działać...

Plastyczny mózg (2)


Rozwój emocjonalny
w rodzinie

Na szczęście dla Ewy i innych mam, okres decydujący o rozwoju wielu zdolności trwa przez całe dzieciństwo, a nawet początek pokwitania. Czasem jednak, w przypadku niektórych cech, kończy się on dość szybko, zanim rodzice zauważą, że coś może być nie tak. Jednak Ewa jest czujna i zauważa, że zachowanie jej syna odbiega od zachowań innych dwuletnich dzieci.

NIE ZA PÓŹNO

Z artykułu „Natura czy kultura” mogliśmy się dowiedzieć, że wyniki wielu eksperymentów i badań pokazują ogromną aktywność mózgu jeszcze w wieku od 4 do 7 lat. Jest to czas, w którym stabilizują się najczęściej używane połączenia w mózgu, ukierunkowując rozwój naszego dziecka. W związku z tym, jest to bardzo dobry okres na rozwijanie czy wzmacnianie zauważonych predyspozycji lub niwelowanie widocznych negatywnych skłonności. W jaki sposób wykorzystać plastyczność mózgu, aby pomóc dziecku w jego rozwoju?

ODLUDEK?

Ewa mówi otwarcie, że martwi ją powściągliwość Krzysia. Kiedy idą w odwiedziny do znajomych dzieci lub na plac zabaw, Krzysiu nie odstępuje jej na krok. Patrzy jak bawią się inne dzieci, ale nie chce się do nich zbliżyć. Z nieufnością przyjmuje zabawki, które wręcza mu nieco starsza koleżanka. Czy Ewa może mu w jakiś sposób pomóc?

WPŁYW KULTURY

Stanowisko Ewy wypływa częściowo z faktu, że w naszej kulturze śmiałość i towarzyskość jest wysoko ceniona. Prawdą jest też, że dzieci bardziej śmiałe (niezahamowane) łatwo się „socjalizują” - czyli przystosowują do życia w społeczeństwie. Szybciej przyswajają wzory zachowań obowiązujące w danej zbiorowości. Socjalizacja trwa przez całe życie człowieka, lecz w największym nasileniu występuje w pierwszych latach życia dziecka.

DRUGI BIEGUN

Silny pociąg do nowości, badania otoczenia i eksperymentowania u bardzo śmiałych dzieci może czasem być źródłem problemów. Dzieciom tym często brakuje wewnętrznych hamulców w postaci reakcji lękowych. Zapominają o niebezpieczeństwach i całkowicie tracą czujność. Kierowane przede wszystkim ciekawością oraz potrzebą wyładowania rozpierającej ich energii mogą doprowadzić do sytuacji, która skończy się wypadkiem czy złamaniem ogólnie przyjętych w społeczeństwie zasad.(*) Dotyczy to zwłaszcza chłopców, którzy – jeśli nie znajdą właściwego ujścia dla przepełniającego ich zapału – mogą stać się bardzo agresywni.

SZANSE I MOŻLIWOŚCI

Plastyczność osobowości dziecka bierze się z genialności natury, która tylko część jego cech związała z czynnikami dziedzicznymi (temperament). Jednak pozostałe cechy osobowości nie są już tak bardzo zależne od genów. Wiemy o tym z bardzo szczegółowych badań na bliźniętach jedno- i dwujajowych. Badania wskazują, że dziedziczność odpowiada za mniej więcej połowę różnic w takich cechach osobowości jak emocjonalność, towarzyskość, agresywność, ostrożność i tradycjonalizm.(**) Pozostawia to wiele miejsca do kształtowania się reszty osobowości. Mama Krzysia zdecydowała się to wykorzystać.

NIE ZAWSZE RUTYNA

Ewa doszła do słusznego wniosku, że „chuchanie i dmuchanie” na jej wrażliwego synka nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Postanowiła postawić mu wyzwania. Co zrobiła? Zapisała Krzysia do żłobka, a także cierpliwie i nieustannie zachęcała go do większej śmiałości na placu zabaw. Tata zabierał go czasem do babci, gdzie zostawali na weekend i chłopiec spędzał pierwsze noce poza domem. Na początku nie bardzo mu się to podobało, ale powoli się oswajał z nowościami i zaczynał podejmować wyzwania stawiane mu przez rodziców. Teraz Ewa jest spokojna, że jej syn polubi przedszkole, ma też nadzieję, że zaprzyjaźni się z jakimś dzieckiem.

Ze względu na wrodzone tendencje, Krzyś być może na zawsze zostanie bardzo ostrożny. Na pewno jednak będzie miał szczęśliwszą resztę dzieciństwa, niż gdyby Ewa nie wzięła sprawy w swoje ręce i nie pomogła mu zmodyfikować połączeń w rozwijającym się mózgu. (zob. „Natura czy kultura”)

JAK TO MOŻLIWE?

Za cechy dziedziczne i cechy kształtowane przez doświadczenie odpowiadają inne obszary mózgu. Temperament jest wytworem niższej, bardziej pierwotnej jego części. Ta część m.in. odpowiada za reakcje instynktowne, np. mechanizm złości. Natomiast naszym bogatym życiem emocjonalnym rządzą wyższe struktury mózgu, czyli wolno rozwijające się płaty czołowe. A one, jak wskazują badania, są bardzo plastyczne, kształtując się wraz z rosnącym stale doświadczeniem jednostki.(*)

Około 40% dzieci takich jak Krzyś, bardzo zahamowanych, wyzbędzie się przed pójściem do przedszkola nadmiernej bojaźliwości.(**) Są to jednak dzieci rodziców uważnie przyglądających się dziecku i wyposażonych w pewną wrażliwość. Rodziców, którzy stawiają pociechom choćby niewielkie wyzwania, zachęcając, by zmierzyły się ze swoim lękiem i nauczyły się radzić sobie z łagodnym stresem, co wzmacnia połączenia w lewej półkuli mózgu. (zob. Kółko i trójkąt cz. 3)

WRAŻLIWOŚĆ I UMIAR

Przytoczony przykład pokazuje, że  rodzice mogą zmienić nawet najtrudniejsze aspekty temperamentu dziecka. Wystarczy być wrażliwym na sygnały wysyłane przez dziecko. Oczywiście, jak we wszystkim, tak i tu należy zachować umiar.

(*) J. Kagan „Trzy złudne przekonania”
(**) Lise Eliot „Co tam się dzieje?”


Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców
Zajęcia praktyczne:
www.wychowacdziecko.pl